Z kolei zarząd przekonywał cały czas pracowników, że jest w zaawansowanych negocjacjach z rządem i wkrótce linia otrzyma pomoc publiczną. Tyle, żeby tę pomoc otrzymać firma musi działać normalnie, pracownicy i związkowcy muszą być w pełnej zgodzie z zarządem.
„To nieprawda, że wstrzymaliśmy loty. Nasza działalność operacyjna w lipcu została starannie zaplanowana i zarząd jest gotowy do pełnej realizacji, ale do tego musimy mieć zapewnionych pilotów i personel pokładowy" napisał El Al w oświadczeniu dla „Jerusalem Post", który jako pierwszy poinformował o kłopotach w El Al.
Zwolnienia, obniżki, cięcia
El Al zaczął restrukturyzację jeszcze w maju. 80 proc. z liczącej 6,3 tys. osób załogi została wysłana na bezpłatne urlopy, zarząd obniżył sobie pensje o 20 proc., wstrzymano wszystkie inwestycje i podpisała umowę o sprzedaży i ponownym leasingu 3 Boeingów 737-800. A w poszukiwaniu gotówki zarząd zdecydował się sięgnąć po środki zgromadzone przez pracowników w funduszach emerytalnych. Na 350 mln dolarów są szacowane długi przewoźnika wobec pasażerów, którzy wykupili bilety na odwołane rejsy.
W ostatni czwartek ruszyła druga fala zwolnień. Pracę straciło kolejnych 500 osób, w tym pozostałych pilotów 100 pilotów którzy wcześniej nie stracili pracy, bądź nie zostali wysłani na bezpłatne urlopy. „W sytuacji, kiedy piloci odmawiają pracy, nie mamy innego wyjścia, jak dostosować liczbę pracowników do rozmiarów operacji" — pisał zarząd El Al w kolejnym oświadczeniu. Tyle, że jednak znaleźli się chętni do latania, ponieważ w niedzielę, tylko jeden rejs – z Tel Awiwu do Chicago został odwołany. Piloci El Al zarabiają ok 30 tys. dol. rocznie.
Specjalna linia
Ograniczenie operacji przez El Al wywołało w Tel Awiwie reakcję lawinową. Masowe zwolnienia zapowiedziano już m.in. w firmie cateringowej Tamam wyspecjalizowanej w przygotowywaniu koszernych posiłków i ich dostarczanie na pokłady większości przewoźników operujących z lotniska Ben Guriona.
El Al został sprywatyzowany w 2003 roku i rząd Benjamina Nietanjahu uznał to wtedy za jeden z największych sukcesów ekonomicznych. Linię kupiła rodzina Borrowichów i rzeczywiście pierwsze lata po zmianie właściciela były bardzo pomyślne. Ze strat w wysokości 30 mln dol. przed zmianą właściciela, El Al nagle zaczął wypracowywać zyski. W kolejnych latach było to 6,4 mln dol., 33 mln dol. i 64 mln dol. Tyle, że potem przyszła druga wojna w Libanie i kryzys w roku 2008/9, ale w roku 2010 znów był zysk — 57 mln dol. netto. Kolejne lata to prawdziwa finansowa huśtawka z rekordowym zyskiem 107 mln dol. w roku 2015 i kolejnymi latami strat, w końcu w 2019 przyszło twarde lądowanie nie tylko ze stratą 55 mln dol., ale i z zadłużeniem w wysokości 2 mld dol. Kryzys wywołany przez pandemię COVID-19 dołożył kolejnych trudności.