Szok trwał krócej niż mgnienie oka, szybko się okazało, że skrajne emocje, które wywołała ta tragedia, to doskonała pożywka dla trolli internetowych i wielu innych, którzy nauczyli się, że dzisiejsza debata uwielbia tych, którzy „budzą kontrowersje". Problem w tym, że media społecznościowe nie są oddzielone chińskim murem od normalnej debaty publicznej, nie stanowią marginesu, tylko są jej coraz ważniejszą częścią. Twórcy platform społecznościowych optymistycznie założyli, że ludzka natura jest dobra, że każdy chce dzielić się w sieci pozytywnymi uczuciami, wiedzą oraz wzbogacać się dyskusją. Dziś widzimy skutki tego błędnego założenia antropologicznego, okazało się, że media społecznościowe to raj dla zwichrowanych osobowości, frustratów i radykałów, czego ofiarą padamy my wszyscy oraz jakość naszej debaty publicznej. Nawet normalni ludzie wolą w mediach społecznościowych zamykać się w bańkach, czytać teksty, z którymi się zgadzają – świadczą o tym kolejne badania. Śmierć Pawła Adamowicza w świecie, którym rządzą media społecznościowe, nie doprowadziła do zawieszenia broni w wojnie polsko-polskiej.
Czytaj także:
Chrabota: Rząd ma ścigać mowę nienawiści
Dlatego jeśli chcemy przerwać tę spiralę nienawiści, potrzeba działań nadzwyczajnych. Warto apelować do polityków i uczestników życia publicznego o to, by zrobili rachunek sumienia. Ale przede wszystkim warto dziś zaapelować do Kościoła katolickiego, który kształtuje sumienia dużej części Polaków, by zajął stanowcze stanowisko i wezwał do opamiętania. Jeśli zabójstwo z nienawiści, które wstrząsa społeczeństwem, nie jest tym momentem, w którym Kościół zabierze głos, to kiedy będzie moment odpowiedniejszy?
To powinno być stanowisko wszystkich biskupów Polski, nie jednego czy dwóch albo jakiegoś zespołu, przewodniczącego bądź sekretarza – z całym szacunkiem do nich wszystkich. Bo wspólny głos episkopatu ma zupełnie inne znaczenie. Tym bardziej że wiemy, jak podzieleni są polscy biskupi. Ten podział sprawiał, że w wielu sprawach nie mogli zająć jednoznacznego stanowiska. Tajemnicą poliszynela jest, że zdecydowane stanowisko w sprawie zwalczania i przeciwdziałania pedofilii wśród duchownych było torpedowane przez twardogłowych hierarchów. Zasmucał paraliż Kościoła podczas protestu rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie. Niektórzy hierarchowie zastanawiali się, czy ich głos nie zostanie odebrany jako działanie przeciwko władzy. W efekcie Kościół hierarchiczny nie zabrał go wcale. Zrezygnowany przewodniczący episkopatu sam zaoferował pomoc ?w rozwiązaniu sporu, ale nim mógł odegrać jakąkolwiek rolę, protest wygasł. Tyle że protest trwał 40 dni!