Parlament Europejski uchwalił Dyrektywę o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Wydawcy nabyli w ten sposób prawa pokrewne. Będą dzięki nim uprawnieni do otrzymywania rekompensat za wykorzystywanie ich materiałów w internecie. Wygrali też twórcy i dziennikarze, których sytuacja finansowa, dzięki płatnościom za wykorzystywane dotąd piracko ich materiały, znacząco się poprawi. Jeśli przepisy wejdą w życie, kwoty z opłat będą w połowie dzielone między wydawców i dziennikarzy.
Co wyjątkowo ważne, przepisy projektu gwarantują utrzymanie wszystkich dotychczasowych możliwości korzystania z treści przez indywidualnych użytkowników. Prawo nie obejmuje także linkowania. Linkowanie będzie w pełni dozwolone, a nawet przez nas popierane. Bo niekomercyjne linkowanie to odsłony, a odsłony to dla nas życie.
Mam nadzieję, że przeciwnicy Dyrektywy wreszcie przejrzą na oczy. Pauperyzacja, czyli zniszczenie środowisk twórczych: dziennikarzy, pisarzy, muzyków, filmowców nikomu się nie opłaca, bo oznacza internetową pustkę, a pustka jest nieatrakcyjna. Dzięki Dyrektywie mamy szansę przetrwać. Piszę o szansie, bo jesteśmy ledwie w połowie drogi. Finalny kształt Dyrektywy będzie uzgadniany w Brukseli, a potem musi nastąpić wprowadzenie tych przepisów do porządków prawnych indywidualnych państw, w tym Polski. To będzie kolejny ważny etap pracy nad tym prawem, dlatego puste strony gazet wciąż są zagrożeniem. Tym poważniejszym, że klub rządzącej w Polsce partii głosował przeciwko dyrektywie. Czy to zapowiedź przyszłego blokowania tego prawa w Polsce? Czas pokaże. Osobiście czuję w postawie europosłów PiS przejaw przedwyborczego koniunkturalizmu.
Partia prezesa Jarosława Kaczyńskiego broniąc „wolności w internecie” chce zdobyć poparcie młodzieży. Plan jest jasny, ale czy w istocie dzięki temu PiS stanie się dla pokolenia X bardziej sexy? Tu już można mieć wątpliwości. Nie będzie to łatwe, zwłaszcza jeśli rządzący spotkają się w kampanii z solidarnym bojkotem twórców. Osobiście czuję satysfakcję, bo Rzeczpospolita stała na czele walki o Dyrektywą i mam (może naiwną) nadzieję, że z implementacją tych przepisów w Polsce sobie poradzimy. Tym bardziej, że ze strony naszych przeciwników coraz częściej słychać nawoływania do kompromisu.
Dziękuję w imieniu redakcji i czytelników Rzeczpospolitej wszystkim, którzy wsparli Dyrektywę. To dla nas i dla naszych przyjaciół światełko w tunelu. Szczęśliwie, coraz większe.