W 2018 r. eksport polskich towarów osiągnął kolejną rekordową wartość 221 mld euro, jednocześnie po raz drugi z rzędu przekraczając granicę 200 mld euro. Nasz eksport od wejścia Polski do UE w 2004 r. stale rośnie, poza kryzysowym 2009 r., kiedy to na świecie panował kryzys gospodarczy. O tym, czy tendencję wzrostową uda się utrzymać także w br. w kontekście splotu kilku niekorzystnych zdarzeń w europejskiej i światowej gospodarce, dyskutowali eksperci zaproszeni przez „Rzeczpospolitą".
Głównie Europa
– Wyniki naszego eksportu za 2018 r. i pierwsze miesiące br. są powodem do zadowolenia. Nasi przedsiębiorcy potrafią sobie dobrze radzić także w trudnych dla światowego handlu okresach – mówił Tomasz Salomon, wicedyrektor Departamentu Handlu i Współpracy Międzynarodowej w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii. Odnosząc się do kierunków geograficznych polskiej ekspansji eksportowej, przypomniał, że wciąż bardzo dobrze radzimy sobie na rynkach UE, które to stanowią główne pole odbioru polskich towarów z udziałem 80,3 proc. w 2018 r. – Mówimy o dominacji Europy, ale Europa nie jest homogeniczna i można podzielić ją na zachodnie kraje rozwinięte i kraje rozwijające się. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na bardzo dużą dynamikę wzrostu eksportu do krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Wynika on z aktywności polskich firm, ich innowacyjności, szukania nisz i zmiany struktur produkcji – zauważył Robert Kasprzak, dyrektor zarządzający pionem zarządzania produktami w Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK). – Wzrost eksportu do Rumunii, na Węgry i Słowację jest powyżej średniej dynamiki eksportu. W przypadku Rumunii to zwyżka o 15 proc. To trend zauważalny w ciągu ostatnich czterech lat – analizował przedstawiciel BGK.
– Do tego można dodać zachodnie Bałkany oraz rynki: rosyjski, ukraiński i białoruski, gdzie wzrost sięga kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu procent, ale odnosimy też sukcesy na rynkach północnoamerykańskich (USA, Kanada) oraz azjatyckich z Japonią i krajami ASEAN na czele – wyliczał Salomon, podkreślając, że cztery pierwsze miesiące br. przyniosły też zwiększenie eksportu do Chin, z którymi mamy gigantyczny deficyt handlowy.
Fala niepewności
– Potrafimy dostosowywać się do różnych rynków. Jednak od początku transformacji byliśmy nastawieni na te europejskie. Mieliśmy niższe koszty produkcji, co było podstawą sukcesu wielu firm z Europy Zachodniej, gdyż poziom polonizacji wsadu w finalne produkty jest bardzo duży, np. w autach europejskich wszystkich marek – mówił Arkadiusz Krężel, przewodniczący rad nadzorczych Boryszewa i Impexmetalu. – Dopóki Europa jest spójna w zakresie prowadzenia polityki gospodarczej, jako z jednej strony olbrzymi rynek konsumpcyjny, a z drugiej działający bardzo ekspansywnie we współpracy z innymi rynkami, to na tym tle naszą rolę widzę pozytywnie jako obniżających koszty – analizował Krężel. Jego zdaniem ostatnie półrocze kończy jednak czas dynamicznego rozwoju i możliwości, które tworzył rynek globalny, ponieważ zaczyna się spowolnienie gospodarcze. – Wszyscy przeszli w tzw. funkcję przeglądu opcji strategicznych. W takiej sytuacji istotnym elementem jest polityka gospodarcza, która pozwala na płynne przebrnięcie przez spowolnienie dzięki stworzeniu warunków do ekspansji na nowe rynki – podkreślał Krężel.
Handel ? la Twitter
– Tymczasem na rynku krajowym regulacje i zasady zmieniają się szybko i nie wiemy, jak wpłyną na biznes, z którym chcemy wystartować, a aby pokusić się o inwestycje i eksport, trzeba mieć poczucie stabilności. Nie wiemy nawet, ile będzie kosztował prąd i co będzie z pracownikami zza granicy, czy zostaną czy wyjadą – analizował Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej (KIG). W jego ocenie w bieżącej sytuacji zachodzi dysonans. – Bieżące wskaźniki gospodarcze są przyzwoite, ale prowadzenie działalności eksportowej jest obarczone dużą liczbą ryzyk. Jedno z nich to ogromne zamieszanie w polityce handlowej na świecie. USA narzucają narrację, w której nie wiadomo, co będzie dalej i który front wojen handlowych będzie zamknięty, a który otwarty. Efekt to wojna handlowa każdego z każdym – tłumaczył Soroczyński.