Odpowiedzialność oznacza przyspieszenie transformacji

Zmiany w energetyce wymagają czasu, dlatego ważne jest ich przyspieszenie tak, by spełnić unijne cele ochrony klimatu. Jednocześnie tempo transformacji sektora musi być odpowiedzialne i zapewniać stabilność całego systemu.

Publikacja: 08.06.2021 09:00

Uczestnicy debaty rozmawiali o ryzykach i szansach transformacji sektora energetycznego w Polsce

Uczestnicy debaty rozmawiali o ryzykach i szansach transformacji sektora energetycznego w Polsce

Foto: Rzeczpospolita

Materiał powstał we współpracy z PGNiG

Jak wytwórcy energii powinni przygotować się do docelowego miksu energetycznego? Jak mają wyglądać etapy przejściowe (np. upowszechnienie gazu) i jak je wdrażać najbardziej efektywnie dla gospodarki i konsumentów? Jaki jest rachunek zmian, ale i koszty zbyt wolnego ich tempa? O tym dyskutowali uczestnicy debaty „Tempo transformacji energetycznej w Polsce – czy potrzebujemy znaczącego przyspieszenia?".

Odpowiedzialne tempo

Adam Guibourgé-Czetwertyński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, podkreślił, że najlepiej by było, gdyby transformacja gospodarki w stronę zmniejszania emisji nastąpiła jak najszybciej, gdyż dopóki nie zmienimy miksu energetycznego, „nie tylko będziemy zatruwać powietrze i emitować gazy cieplarniane, a z powodu regulacji unijnych nasza gospodarka ponosi ogromne koszty". – Szybka transformacja jest więc w naszym interesie – wskazał.

– Z drugiej strony zmiany muszą następować w tempie odpowiedzialnym. Bo nie możemy wyłączać bloków energetycznych, dopóki nie zbudujemy nowych. Dużą rolę mają tu spółki energetyczne i ich inwestycje – dodał wiceminister.

Bartłomiej Orzeł, pełnomocnik prezesa Rady Ministrów ds. programu „Czyste powietrze", przypomniał jego założenia na lata 2018–2029: to m.in. wymiana 3 mln kopciuchów i podniesienie efektywności energetycznej 3 mln budynków, co wiąże się nie tylko z wymianą źródła ogrzewania, ale też z dociepleniem i wymianą okien i drzwi.

– Nie da się przeprowadzić transformacji ogrzewnictwa indywidualnego bez spojrzenia społecznego. Bo z jednej strony program dotyczy zmniejszenia emisji CO2 i szkodliwych pyłów powodujących smog, ale z drugiej strony jest olbrzymim programem cywilizacyjnym, który ma podnieść jakość życia ludzi w Polsce dzięki temu, że mogą mieszkać wygodniej, bez konieczności palenia węglem czy peletem, w cieplejszych domach, wydawać mniej pieniędzy na rachunki i oddychać czystszym powietrzem – mówił Bartłomiej Orzeł.

Dodał, że według badań 33 proc. budynków w Polsce jest nieocieplonych, a w przypadku budynków przedwojennych jest to jeszcze więcej, a ponad 40 proc. ma zbyt cienką warstwę izolacyjną. – Rośnie zainteresowanie zmianami. Liczba wniosków w programie, patrząc w ujęciu tygodniowym, podwoiła się wobec ubiegłego roku, a w jednym z tygodni ustanowiliśmy rekord z ponad 4,1 tys. zgłoszeń. Jestem przekonany, że transformacja w ogrzewnictwie indywidualnym będzie przyspieszać – podkreślił Bartłomiej Orzeł.

Koszty pod lupą

O spojrzeniu na transformację od strony spółek z sektora energetycznego mówił Paweł Majewski, prezes PGNiG. Jego zdaniem konieczność przyspieszenia zmian wynika m.in. z rosnących kosztów praw do emisji CO2. – Z punktu widzenia biznesu koszty działalności są kluczowe. Dlatego musimy realizować ambitne, ale możliwe cele określone w „Polityce energetycznej Polski do 2040 r." (PEP2040), z założeniem, że to będzie kosztować – wskazał Paweł Majewski.

Przypomniał, że zgodnie z PEP2040 wydatki na transformację energetyczną mają przekroczyć 1,5 bln zł; w sektorze wytwarzania energii elektrycznej będzie to przeszło 300 mld zł, z czego 80 proc. ma zostać przeznaczone na moce bezemisyjne, czyli odnawialne źródła energii (OZE) i energetykę jądrową.

– PGNiG chce uczestniczyć w tej transformacji z wykorzystaniem swoich kompetencji, czyli zwiększać dostępność gazu dla Polaków, kontynuując rozbudowę sieci dystrybucyjnej. Można to robić, budując sieci na nowych obszarach i dogęszczając liczbę przyłączeń na terenach już zgazyfikowanych. W ub.r. zrealizowaliśmy ponad 100 tys. nowych przyłączy. To oznacza, że już osiągnęliśmy cel 300 tys., założony w strategii do 2022 r. – podkreślił prezes PGNiG. – Nie ustajemy w działaniach rozwojowych. Tam, gdzie niemożliwa jest rozbudowa tradycyjnej sieci, stawiamy stacje regazyfikacyjne LNG. Do końca roku chcemy mieć ok. 80 takich stacji zasilających lokalne sieci i zabezpieczających potrzeby przedsiębiorstw i mieszkańców.

– Pracujemy nad dostosowaniem infrastruktury do wykorzystania gazów zdekarbonizowanych – chodzi o wodór, ale i biometan, który bez przeszkód można zatłaczać do sieci dystrybucyjnej, a technologie biometanowe już są dostępne. Będziemy też inwestować w źródła wytwarzania energii elektrycznej i ciepła, wykorzystujące gaz jako paliwo. Pozwala on szybko ograniczać emisje i jest najlepszym rozwiązaniem w okresie przejściowym do neutralności klimatycznej – dodał Majewski.

Czy istnieje możliwość dalszego przyspieszania zmian w sektorze energetycznym? Jarosław Wajer, partner EY, lider Działu Energetyki w Polsce oraz regionie CESA, powiedział obrazowo, że „jeśli mamy dokonać bolesnej operacji, to należy ją przeprowadzić jak najszybciej, by ból trwał jak najkrócej".

Gdzie są bariery

– Natomiast mamy dwie główne bariery – wskazał Jarosław Wajer. – Pierwsza to finanse. Transformacja będzie bardzo kosztowna. Zakładając 35 GW mocy polskiego systemu energetycznego i nawet 6 mld zł za GW, mamy ponad 200 mld zł na samo podstawowe wytwarzanie. Te pieniądze są dostępne, bo regulatorzy zauważyli to wyzwanie. Drugą są technologie. Nie da się dziś oprzeć systemu o OZE, a technologie dotyczące baterii czy wodoru wciąż są zbyt młode i nie udźwigną całego systemu. Nawet gdy zakładamy w jego podstawie minimalnie 10 GW, a średnio rocznie 15–17 GW, to dziś technologia nie pozwala na zapewnienie mocy, gdy np. nagle, w jednym momencie się zachmurzy i nie będzie energii ze słońca oraz przestanie wiać wiatr – wymieniał ekspert.

– Te bariery nakazują nam nieco spowolnić tempo zmian i dostosować je do możliwości, jakie mamy w danym momencie – podkreślił.

Paweł Wróbel, ekspert Porozumienia Branżowego na rzecz Efektywności Energetycznej POBE, nie zgodził się z takim przedstawieniem sytuacji.

– Takie wątpliwości moglibyśmy mieć, gdybyśmy byli w gronie krajów mających najbardziej rozwinięty potencjał OZE. Jesteśmy cały czas na początku tej ścieżki i wspomniane wcześniej w debacie odpowiedzialne tempo zmian nakazuje, aby praca była systematyczna do 2030 r., by nie odkładać zmian na ostatnią chwilę. Powinniśmy zakotwiczyć nasze plany wobec zobowiązań unijnych – a znane są cele, które będą nas obowiązywać, zarówno w zakresie redukcji emisji CO2, jak i te dotyczące wzrostu udziału OZE i wzrostu efektywności energetycznej – powiedział Paweł Wróbel.

– Odpowiedzialność oznacza przyspieszenie. To systematyczne tempo zmian powinno więc zakładać przyspieszenie i dobicie do stawki unijnej, która jest dużo dalej niż my. Istotne jest przy tym zidentyfikowanie obszarów zmian. Znając unijne oczekiwania, trzeba skoncentrować działania na sektorach budynków i transportu. Tu potencjał jest największy, a cel stosunkowo najłatwiejszy do osiągnięcia. Będzie tu też duża fala środków unijnych i prywatnych. Istotne będzie przy tym zrównoważone finansowanie, zasady taksonomii, które będą mobilizować możliwości finansowania inwestycji – wyjaśnił Paweł Wróbel.

Mapa wskaże drogę

Robert Jeszke z Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych, KOBiZE/IOŚ-PIB, uważa, że przyspieszenie tempa zmian w Polsce jest pilnie potrzebne. – Choćby pod względem tempa podejmowania decyzji politycznych, bo np. na PEP2040 czekaliśmy wiele lat. Odchodzenie od wykorzystania wysoko emisyjnych paliw kopalnych staje się koniecznością. Odsuwanie pewnych decyzji zwiększy bezpośrednie koszty operacyjne. Już najbliższe miesiące będą weryfikowały to, co ostatecznie będzie się działo w Polsce – mówił.

– Chcemy czy nie, zmiany przyspieszają na poziomie unijnym i globalnym. Nowe propozycje Komisji Europejskiej związane z zaostrzeniem celów redukcji do 2030 r. będą prowadziły do dalszego wzrostu cen uprawnień do emisji CO2 i znacznego pogorszenia konkurencyjności jednostek węglowych. Niemożność szybkiej rezygnacji z nich, związana z koniecznością zapewnienia stabilności systemu, sprawia, że przynajmniej czasowo, w najbliższej dekadzie, musimy się już liczyć ze wzrostem kosztów energii elektrycznej. To z kolei będzie powodowało różne działania w innych sektorach. W przyszłości rozwój jednostek gazowych, OZE, a być może i elektrownia jądrowa powinny prowadzić do stabilizacji, a nawet spadku kosztów wytwarzania. Natomiast trzeba pamiętać, że ze względów technicznych będzie to proces długotrwały – wskazywał ekspert.

Jego zdaniem kluczowe dla branży jest wskazanie tempa i kierunków transformacji oraz tego, które źródła wytwarzania będą miały miejsce w przyszłym miksie energetycznym, a które nie. – Taka mapa drogowa może uchronić rynek przed nieopłacalnymi inwestycjami, np. w sektorze górniczym czy okołogórniczym, ale też wskaże obszary, w których warto inwestować i rozwijać know-how – podsumował Robert Jeszke.

—Jeremi Jędrzejkowski

Materiał powstał we współpracy z PGNiG

Jak wytwórcy energii powinni przygotować się do docelowego miksu energetycznego? Jak mają wyglądać etapy przejściowe (np. upowszechnienie gazu) i jak je wdrażać najbardziej efektywnie dla gospodarki i konsumentów? Jaki jest rachunek zmian, ale i koszty zbyt wolnego ich tempa? O tym dyskutowali uczestnicy debaty „Tempo transformacji energetycznej w Polsce – czy potrzebujemy znaczącego przyspieszenia?".

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację