Od soboty cały kraj został uznany za żółtą strefę (wyjątkiem są powiaty, w których zakażeń jest najwięcej, tam ustanowiono czerwoną strefę). Oznacza to nowe obostrzenia nakładane na obywateli i firmy. I tak np. w lokalach gastronomicznych na jedną osobę muszą przypadać co najmniej 4 metry kwadratowe powierzchni. Bary i restauracje mogą być przy tym czynne do godziny 22. W kinach, teatrach i arenach sportowych zajętych może być do 25 proc. miejsc. Od 17 października na weselach i uroczystościach rodzinnych będzie mogło być do 75 osób. Obostrzenia mają pomóc wyhamować przyrost zakażeń koronawirusem.
– Chcemy pracownikom i pracodawcom zapewnić możliwie bezpieczne prowadzenie działalności. Jeśli uda się wyhamować dynamikę epidemii, nie przewidujemy dodatkowych ograniczeń – mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki. Rząd chce uniknąć wprowadzenia ponownego lockdownu. – Wszystko zależy od przebiegu pandemii – dodał premier.
Zaciskanie zębów
– Żółta strefa stwarza nadzieję, że zagrożenie związane z dużą liczbą zakażeń, szybciej się skończy – przyznaje Witold Michałek, ekspert do spraw gospodarki w Business Centre Club. Zwraca uwagę, że dla branż, które obejmą nowe obostrzenia, będzie to utrudnienie prowadzenia działalności. – Muszą zacisnąć zęby i próbować przetrwać ten czas. Miejmy nadzieję, że to nie potrwa długo, może dwa, trzy tygodnie – mówi Witold Michałek. Jego zdaniem firmy z branż najmocniej dotkniętych kryzysem, być może powinny mieć możliwość starania się o jakieś dodatkowe wsparcie. – Na razie go nie widać – przyznaje.
– Rząd powinien mieć strategię działania na drugą falę epidemii, ale tego nie widać – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Absolutnie nie stać nas na kolejny lockdown i zamrożenie gospodarki, bo Polska się zamknie – dodaje stanowczo. Zapowiada, że ZPP będzie apelować do rządu, by nie zwiększał dalej obostrzeń. Przekonuje, że firmy nie mogą być z dnia na dzień zaskakiwane nowymi ograniczeniami. Nie spodziewa się dodatkowego wsparcia państwa dla przedsiębiorców w postaci nowych tarcz. Możliwe jest wsparcie punktowe. – Postulujemy wprowadzenie 8-proc. VAT dla restauracji. To by im teraz bardzo pomogło – tłumaczy.
– Jesteśmy w kluczowym momencie walki z Covidem. Z drugiej strony mamy realny biznes, który jakoś musi działać i próbować utrzymać się na powierzchni. To trudna sytuacja – mówi Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP. Jego zdaniem duże przedsiębiorstwa i korporacje są w lepszej sytuacji. Łatwiej tam utrzymać reżim sanitarny, stosować pracę zdalną lub hybrydową. Mają też z reguły większe zasoby finansowe. – Wiele małych i średnich firm pesymistycznie patrzy na kolejne miesiące. Boją się ponownego zamrożenia gospodarki – mówi Arkadiusz Pączka.