Jedynie 3 proc. polskich szpitali jest przeciwnych zatrudnianiu personelu medycznego z Ukrainy –wynika z badania agencji zatrudnienia Manpower, a konkretnie jej linii biznesowej Manpower Life Science. Sondaż, który w tym roku objął 71 szpitali z całej Polski, zrzeszonych w Polskiej Federacji Szpitali, wykazał, że w 7 na 10 z nich brakuje pielęgniarek i lekarzy.
Na razie jednak, jak wynika z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, skala zezwoleń na pracę dla przedstawicieli zawodów medycznych jest bardzo niewielka - w I półroczu tego roku dostało je 393 cudzoziemców, w tym 101 Ukraińców. To mniej niż rok wcześniej (106).
Bariera procedur
Jak ocenia Jacek Kopacz, ekspert Manpower Life Science, dla lekarzy czy pielęgniarek z Ukrainy nie stanowi problemu egzamin ze znajomości polskiego. Natomiast ogromną barierą w ich zatrudnieniu jest mnogość przepisów związanych z uzyskaniem prawa wykonywania zawodu oraz brak ich standaryzacji.
Czytaj także: #RZECZoBIZNESIE: Łukasz Zontek: Innowacja w szpitalach nie musi być droga
- W Polsce każda placówka medyczna ma własne wytyczne dotyczące nostryfikacji dyplomów. Procedury mogą przeciągać się nawet do pół roku, a ich koszty sięgają do kilkunastu tysięcy złotych. Ponadto, lekarze spoza Unii Europejskiej muszą przejść pozytywnie etap nadania statusu imigracyjnego oraz zdać egzamin językowy. Te elementy są obligatoryjne, by lekarz z zagranicy mógł starać się o pozycję samodzielnego specjalisty, zaczynając od 13-miesięcznego stażu pod opieką doświadczonego lekarza – wyjaśnia Kopacz. Ten ostatni obowiązek jest uciążliwy dla doświadczonych specjalistów traktowanych jak stażyści.