W zamieszaniu spowodowanym koronawirusem łatwo było przeoczyć informację o opublikowaniu w ostatnich dniach lutego br. długo wyczekiwanej analizy dotyczącej wymogów należytej staranności w całym łańcuchu dostaw, opracowanej na zlecenie Komisji Europejskiej (oryg. tytuł „Study on due diligence requirements through the supply chain").
Koniec epoki dobrowolności
A szkoda, ponieważ ten kompleksowy dokument, przewidziany w Planie działania Komisji Europejskiej dotyczącym finansowania zrównoważonego wzrostu gospodarczego (COM(2018) 97 final, Działanie 10), i mający na celu wsparcie oceny „ewentualnej potrzeby wprowadzenia wymogu opracowywania i ujawniania przez zarządy przedsiębiorstw strategii zrównoważonego rozwoju, w tym właściwych badań należytej staranności (due diligence) w całym łańcuchu dostaw, a także mierzalnych celów dotyczących zrównoważonego rozwoju", wydaje się zamykać pewną epokę w historii dyskusji i działań w obszarze praw człowieka w kontekście biznesu – epokę dobrowolności.
Sektor prywatny miał sporo czasu od jednogłośnego przyjęcia przez ONZ w 2011 r. Wytycznych dotyczących biznesu i praw człowieka, na wywiązanie się z obietnic dotyczących wdrożenia dobrowolnych działań skutkujących poprawą poszanowania przezeń praw człowieka. Na razie jednak wykazał jedynie, że dobrowolność się nie sprawdza – czego dowodem są miażdżące wyniki analiz raportów niefinansowych publikowanych przez firmy, m.in. The Alliance for Corporate Transparency Research Report 2019 oparty na analizie raportów 1000 spółek w UE, Corporate Human Rights Benchmark Key Findings Report 2019 czy analizy dotyczące raportowania w różnych regionach świata powstałe w ramach Valuing Respect Project, w tym report PIHRB & Shift pt. Current Use of Metrics in Company Human Rights Reporting in Poland). I że czas podjąć działania legislacyjne, by mieć pewność, że społeczna odpowiedzialność w rozumieniu Komunikatu KE z 2011 jest faktycznie rozumiana jako odpowiedzialność organizacji za jej wpływ na otoczenie i przekłada się na działania nastawione na zapewnienie praw człowieka w kontekście codziennej działalności biznesowej prowadzącej do wypracowywania zysku. A nie jedynie jako działania marketingowe/PR-owe czy filantropijne, podejmowane de facto na etapie dystrybucji zysku.
Trudno było być zatem zaskoczonym w październiku 2019, gdy owa „ewentualna potrzeba", o której wspominał Plan działania KE, przybrała charakter konkretnych deklaracji ze strony – obecnie już członków Komisji Europejskiej – Didiera Reyndersa (Komisarz ds. Sprawiedliwości) oraz Jutty Urpilainen (Komisarz ds. Partnerstwa Międzynarodowego), którzy podczas wysłuchań w Parlamencie Europejskim podkreślili, że dobrowolne działania przedsiębiorstw w zakresie należytej staranności w obszarze praw człowieka są niewystarczające i że potrzebne są reformy i wypracowanie nowych zobowiązań prawnych dla przedsiębiorstw.
Zmiana paradygmatu: od akcjonariuszy do interesariuszy
Nawet Paul Hogan, Komisarz do spraw Handlu, zobowiązał się do konstruktywnej współpracy z Parlamentem, gdyby zdecydował o priorytetowym potraktowaniu sprawy. A że Parlament Europejski od kilku już lat konsekwentnie wzywa do wypracowania wiążących regulacji w tym zakresie (np. rezolucja dotycząca odpowiedzialności firm za poważne naruszenia praw człowieka w krajach trzecich (2015/2315(INI) czy rezolucja dotycząca zrównoważonego finansowania (2018/2007(INI)), należy się spodziewać, że w najbliższym czasie będzie to jeden z jego obszarów priorytetowych. Czego przejawem jest zaplanowanie na wiosnę br. warsztatu-wysłuchania połączonych komisji, którego celem jest pomoc w wypracowaniu stanowiska odnośnie do zakresu przyszłych regulacji, poprzez umożliwienie konsultacji posłów PE z ekspertami, wsparte opracowaniem kilku krótkich analiz dedykowanych kluczowym aspektom przyszłych regulacji, w prace nad którymi autorka niniejszego artykułu ma przyjemność być zaangażowana.