Nizinkiewicz: Republika Banasiowa

Afera wokół nowego szefa NIK obrazuje nie tylko słabość służb, ale też poczucie wszechwładzy PiS, które przymyka oczy na problemy dyspozycyjnego urzędnika.

Aktualizacja: 06.10.2019 07:54 Publikacja: 05.10.2019 20:19

Szef NIK Marian Banaś poszedł na urlop do czasu wyjaśnienia kontrowersji wokół jego oświadczeń mająt

Szef NIK Marian Banaś poszedł na urlop do czasu wyjaśnienia kontrowersji wokół jego oświadczeń majątkowych i kamienicy

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

„Pancerny Marian”, jak nazywają go koledzy z PiS, ma dobrą kartę opozycyjną, solidne wykształcenie, bogate doświadczenie urzędnicze i biografię pełną znaków zapytania. O majątku, który zgromadził, nawet najlepiej zarabiający urzędnicy państwowi w Polsce mogą pomarzyć. Dwa domy, trzy mieszkania, jedna kamienica i potężna działka to dobra materialne poza zasięgiem przeciętnego biurokraty. Statystyczny Kowalski może również pozazdrościć Banasiowi szczęścia. Nie każdy dostaje kamienicę w prezencie od kolegi. Niemałym szczęściem zawodowo-finansowym może się też poszczycić syn Banasia, który, podobnie jak ojciec, nie chce o sukcesach rozmawiać z mediami. Politycy PiS przekonują, że Polska dzięki Banasiowi, byłemu szefowi skarbówki, wiceministrowi finansów i szefowi tego resortu, może pochwalić się lepszą ściągalnością podatku VAT. Tymczasem wysoce prawdopodobne, że sam Banaś zaniżył kwotę wynajmu swojej kamienicy, żeby drożej ją sprzedać. Zaniżona stawka czynszowa może skutkować zaniżonym podatkiem dochodowym od tego najmu i niepłaceniem VAT. Czy „bohater” walki z wyłudzeniami podatkowymi sam stosował praktyki podobne do tych, którzy oszukiwali państwo?

Problemy Mariana Banasia nie są jednostkową sprawą urzędnika. Jego oświadczenie majątkowe CBA analizuje od kwietnia, a mimo to parlamentarzyści PiS wybrali go w Sejmie na szefa NIK. Co więcej, w programie PiS „Polski model państwa dobrobytu” nominacja Banasia (wciąż powołującego się na swoje środowisko PiS) na szefa NIK przedstawiona jest jako nowy standard: „Nominacja miała więc zupełnie inny charakter niż powołanie czynnego polityka i działacza partyjnego. Dzięki temu mająca istotne znaczenie dla systemu politycznego instytucja kontrolna zyskała nową jakość, a dobór kadr na kluczowe stanowiska w państwie – poza wszelką dyskusją – zyskał nowy standard.” Kiedy wybuchała sprawa kontaktów Banasia z gangsterem, rządzący wystawiali najlepsze świadectwo „kryształowemu” koledze, a atakowali media, które ujawniły sprawę. PiS nie zaniepokoiło, że skazany właściciel hotelu z pokojami na godziny, który ma na telefon byłego ministra finansów, dzwoni do niego, kiedy ten już nie powinien być formalnie szefem kamienicy, a został już wybrany na szefa NIK. Z takimi kontaktami Banaś mógł być łatwym obiektem szantażu półświatka. Pytanie, czy służby sprawdziły byłego ministra finansów, szefa skarbówki i przyszłego szefa NIK. A miały ku temu okazję czterokrotnie, bo ten tyle razy aplikował na ważne stanowiska za rządów PiS.

Mimo przybywających wciąż problemów, Banaś nie podał się do dymisji. Przed pójściem na urlop wyrzucił z pracy swoich trzech zastępców bez podania przyczyny. Czy urzędnik, którego oświadczenie majątkowe analizuje CBA i zająć ma się nim prokuratura, powinien zwalniać wiceprezesów NIK? Sam prezes Izby na posiedzeniu sejmowej komisji się nie stawił, a zamiast niego pojawił się dyrektor generalny NIK nieposiadający pełnomocnictwa i kandydatka na nowego wiceprezesa Małgorzata Motylow, osoba bliska rodzinie Kaczyńskich. Wybrana na tymczasową szefową NIK nie odpowiadała na pytania komisji ani dziennikarzy. Poinformowała tylko, że od początku kadencji Mariana Banasia nie odbyło się żadne posiedzenie kolegium Izby, które jest najważniejszym organem NIK. Oznacza to, że Banaś nawet nie miał okazji poznać wiceprezesów, których odwołał.

Podczas głosowania nad kandydaturą Motylow na komisji sejmowej kandydatka nie uzyskała większości. Głosowanie posłowie PiS powtórzyli. Zgodnie z ustawą o NIK wiceprezesów Izby powinno być trzech. Jest tylko Motylow.

Obecna szefowa NIK pisała w CV: „W szczególności w sferze mego zainteresowania leżą kwestie (...) opodatkowania dochodów osób fizycznych nieznajdujących pokrycia w oficjalnych źródłach lub pochodzących ze źródeł nieujawnionych”. Czy w sferze zainteresowań zastępczyni Banasia znajdzie się teraz sam Banaś? Kolejna wątpliwość, czy Motylow przeszła kontrolę ABW i ma dostęp do informacji ściśle tajnych i będzie mogła pełnić obowiązki, stojąc na czele NIK, czy instytucja zostanie sparaliżowana?

Sprawa Banasia jak w soczewce pokazuje upartyjnienie państwa. Posłom PiS nie przeszkadzało, że Banasiem interesuje się CBA, a szef gabinetu premiera twierdzi, że nie ufa służbom, które od czterech lat podlegają nadzorowi PiS. Władza przymknęła oko na wątpliwości wobec swojego człowieka, którym teraz ma się zająć prokuratur, i wciąż go broni.

Słabe służby, większość parlamentarna głosująca za wątpliwym kandydatem, fasadowe prace komisji sejmowej, łamanie ustawy o NIK, nieprzejrzysty wybór tymczasowej szefowej Izby – to już nie jest problem Banasia, ale odpowiedzialność rządzących za niewydolne państwo.

PiS idzie kolejny raz do władzy pod sztandarem uczciwości, transparentności i przestrzegania prawa. Wszystko co działo się wokół nowego szefa NIK, pokazuje, że postulaty partii Jarosława Kaczyńskiego są tylko pustymi frazesami, a Polska zmienia się w republiką Banasiową, w której większość może wszystko. Dosłownie wszystko.

„Pancerny Marian”, jak nazywają go koledzy z PiS, ma dobrą kartę opozycyjną, solidne wykształcenie, bogate doświadczenie urzędnicze i biografię pełną znaków zapytania. O majątku, który zgromadził, nawet najlepiej zarabiający urzędnicy państwowi w Polsce mogą pomarzyć. Dwa domy, trzy mieszkania, jedna kamienica i potężna działka to dobra materialne poza zasięgiem przeciętnego biurokraty. Statystyczny Kowalski może również pozazdrościć Banasiowi szczęścia. Nie każdy dostaje kamienicę w prezencie od kolegi. Niemałym szczęściem zawodowo-finansowym może się też poszczycić syn Banasia, który, podobnie jak ojciec, nie chce o sukcesach rozmawiać z mediami. Politycy PiS przekonują, że Polska dzięki Banasiowi, byłemu szefowi skarbówki, wiceministrowi finansów i szefowi tego resortu, może pochwalić się lepszą ściągalnością podatku VAT. Tymczasem wysoce prawdopodobne, że sam Banaś zaniżył kwotę wynajmu swojej kamienicy, żeby drożej ją sprzedać. Zaniżona stawka czynszowa może skutkować zaniżonym podatkiem dochodowym od tego najmu i niepłaceniem VAT. Czy „bohater” walki z wyłudzeniami podatkowymi sam stosował praktyki podobne do tych, którzy oszukiwali państwo?

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki