Plus Minus: W Polsce wciąż powraca dyskusja o antysemityzmie. Niejednokrotnie wspominane jest przy tej okazji pańskie nazwisko i głośne oświadczenie, że „Polacy wysysają antysemityzm wraz z mlekiem matki". Jak pan ocenia dziś – z perspektywy czasu – swoje oświadczenie i czy podtrzymuje je pan?
Icchak Szamir: Przede wszystkim nigdy takiego „oświadczenia" nie składałem. Przed kilku laty udzieliłem wywiadu dziennikarzowi z „Jerusalem Post" na aktualne wtedy problemy polityczne, dotyczące Izraela. Już po wywiadzie, niemal „przy drzwiach" rozmowa zeszła na jakiś antysemicki incydent, jaki miał miejsce w Polsce i wtedy rzuciłem mimochodem słowa, że trudno jest zrozumieć antysemityzm w Polsce, bo przecież tam już nie ma prawie Żydów, ale oni chyba „wyssali to z mlekiem matki". Po opublikowaniu tych słów w oderwaniu od kontekstu, nie uważałem za konieczne ich prostowania, bo każdy rozsądny człowiek powinien zrozumieć, że nie należy ich odczytywać dosłownie. Wiadomo, że pokarm matki nie zawiera żadnych składników, które wpływają na ukształtowanie świadomości niemowlęcia, gdy podrośnie i zacznie myśleć. Słowa te były przenośnią, która miała wyrazić myśl, że uczucia czy poglądy antysemickie, podobnie jak wiele innych zarówno pozytywnych, jak i negatywnych uczuć i poglądów, człowiek wynosi z rodzinnego domu.
Chciałbym w związku z tym przypomnieć dzieje moich najbliższych podczas hitlerowskiej okupacji Polski. Ojciec mój był przewodniczącym gminy żydowskiej w miasteczku Różana w okolicach Słonimia i Wołkowyska, dziś na terenie Białorusi. Gdy hitlerowcy załadowali już wszystkich Żydów na wysyłkę do obozu śmierci, ojcu udało się zbiec. Uciekł do rodzinnej wioski położonej kilkanaście kilometrów od Wołkowyska i odszukał swoich szkolnych kolegów, których prosił o pomoc. Koledzy ci byli z nim bardzo zaprzyjaźnieni – jako dziecko siadywałem im na kolanach. Ale gdy ojciec prosił ich o pomoc, nie tylko mu odmówili – to można by wytłumaczyć strachem przed represjami ze strony Niemców – ale po prostu go zabili. Podobny los spotkał moją siostrę i całą jej rodzinę. Mąż siostry miał koncesję na produkcję terpentyny z żywicy zbieranej w lasach państwowych na Polesiu. Podczas okupacji przygotował on, razem z leśniczym odpowiedzialnym za te lasy, wielki bunkier, w którym zamierzał ukryć się z całą rodziną, gdy zajdzie taka konieczność. Kiedy Niemcy zaczęli wysyłać ludność żydowską z gett do obozów śmierci, szwagier – w porozumieniu z leśniczym – przywiózł całą rodzinę, żonę i kilkoro dzieci, do przygotowanego zawczasu i dobrze zaopatrzonego w żywność bunkra. Przy wejściu do bunkra czekał na nich leśniczy, który z zimną krwią zamordował całą rodzinę, łącznie z dziećmi.
Na tle tych wydarzeń, które przecież nie były odosobnione na terenie okupowanej Polski, zadawałem sobie i nadal zadaję pytanie: „Co to byli za ludzie? Skąd u nich tyle zezwierzęcenia i nienawiści?". Wydaje mi się, że niemały wpływ na ukształtowanie się świadomości, która ich nieludzkie i zbrodnicze postępowanie umożliwiała, miał bagaż idei i pojęć, którymi nasiąknęli od najwcześniejszego dzieciństwa. Faktem jest, że antysemityzm jest zjawiskiem, które „przechodziło z pokolenia na pokolenie". W Polsce antysemicka tradycja była mocno zakorzeniona w wielu warstwach narodu, podtrzymywana i podsycana przez różne środowiska polityczne i duchowe, jak endecja czy Kościoł katolicki. W tym bagażu pojęć, przejętym przez znaczną część społeczeństwa polskiego, istnieją też poglądy antysemickie i uczucia niechęci wobec Żydów. Inaczej zupełnie niezrozumiałe jest zjawisko „antysemityzmu bez Żydów", i nie sposób zrozumieć dlaczego Polak, który nigdy w życiu nie widział na oczy Żyda, nigdy z nim nie rozmawiał, nie wysłuchał jego poglądów, odczuwa i demonstruje swoją nienawiść czy niechęć wobec niego.
Ale w ocenie postępowania narodu niebezpieczne są i niesłuszne wszelkie uogólnienia. Bo obok elementów, które podsycały nienawiść do Żydów, była w narodzie polskim światła część, która się temu sprzeciwiała i odcinała się od antysemickiej ksenofobii. W swych młodzieńczych latach, gdy zdawałem maturę w gimnazjum hebrajskim w Białymstoku, moją ulubioną lekturą był doskonały tygodnik „Wiadomości Literackie", który prowadził zdecydowaną walkę z obskurantyzmem i ksenofobią. Dlatego w żadnym wypadku nie uważam się za człowieka głoszącego, iż cały naród polski dotknięty jest antysemityzmem. Zresztą, antysemityzm jest plagą niemal ogólnoświatową i Polska nie należy do państw szczególnie tą plagą dotkniętych.