Rz: Chce pani wprowadzenia psychologów do porodówek. Skąd ta potrzeba? Czy lekarze i położne mają problemy z komunikowaniem się z rodzącymi kobietami?
Krystyna Barbara Kozłowska: Dostawałam pisemne oraz telefoniczne zgłoszenia od kobiet i ich rodzin, w których skarżono się na brak wsparcia, zrozumienia oraz empatii lekarzy w trakcie leczenia ginekologiczno-położniczego. Analizując ten problem, zwróciłam się również o opinię do konsultantów krajowych w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz neonatologii, konsultantów wojewódzkich w dziedzinie psychologii klinicznej, a także do towarzystw naukowych z pytaniem, czy na oddziałach ginekologiczno-położniczych powinien istnieć obowiązek zatrudniania psychologów. Specjaliści odpowiedzieli twierdząco. Zwróciłam się do ministra zdrowia z propozycją zmiany przepisów – zatrudnienie psychologa na oddziałach ginekologiczno-położniczych powinno stanowić warunek otrzymania kontraktu od NFZ na leczenie szpitalne.
Położne mają psychologię na studiach. Czy to niewystarczające przygotowanie do tego, by dobrze i empatycznie komunikować się z pacjentką?
Potrzeba zatrudniania psychologów na oddziałach ginekologiczno-położniczych wynika z dużo szerszej kwestii niż tylko sposób komunikowania się lekarzy czy położnych z pacjentkami. Na pomoc psychologiczną składa się przecież zarówno wsparcie i odpowiednie przekazywanie informacji, jak i interwencja psychologiczna, gdy pacjentka znajdzie się w trudnej sytuacji, np. po stracie dziecka. Oczywiście w programie kształcenia studentów medycyny znajdują się zajęcia z psychologii, jednak w sytuacjach niezwykle trudnych pacjentce powinien zostać udzielony pełny zakres profesjonalnej pomocy psychologicznej.
Czy obecnie pacjentki mają dostęp do porad psychologa?