Wiele hałasu o nic. Tak w skrócie można podsumować zmiany, które przyniosła polskim pacjentom dyrektywa o transgranicznym leczeniu. Regulacja zapowiadana w Parlamencie Europejskim jako „Schengen dla chorych" miała ułatwić im wyjazdy do innych państw na zagraniczne, refundowane leczenie.
Niemcy, Anglicy czy Hiszpanie może i skorzystali, ale polski rząd tak wdrożył unijne przepisy w październiku 2014 roku, że skutecznie zablokował Polakom operacje w innych krajach.
Wszystko przez to, że minister zdrowia nałożył na pacjentów obowiązek uzyskania z NFZ przed wyjazdem zgody na leczenie. Bez tego chory nie dostanie od Funduszu zwrotu kosztów operacji. Centrala NFZ przyznaje, że nie dysponuje jeszcze danymi o tym, ile zgód na leczenie za granicą wydał chorym NFZ, bo będą one znane po I kwartale 2015 r. Ale organizacje pacjenckie mówią, że na razie nikomu nie udało się uzyskać zgody.
Właśnie przekonuje się o tym jedna z matek, której dziecko potrzebuje specjalistycznej operacji ortopedycznej i założenia ortezy. W Polsce zabieg jest niedostępny. Kobieta zgłosiła się do NFZ z kompletem dokumentów i złożyła wniosek o zgodę na leczenie za granicą. Dokument wypełnił i podpisał ortopeda, wskazując, że dziecko potrzebuje tej operacji.
Mamy tylko fiata
Matka jednak usłyszała w NFZ, że są marne szanse na zgodę i że powinna i poszukać zastępczego zabiegu w Polsce. „Jak pani chce mercedesa, to proszę zapłacić sobie z własnej kieszeni. W Polsce proponujemy pani duże fiaty" – uzasadniła urzędniczka.
Matka i dziecko czekają teraz na opinię konsultanta krajowego. Ten ma ocenić, czy dziecko rzeczywiście potrzebuje operacji.
Z urzędniczą machiną walczy też 59-letnia pacjentka z Krakowa. Musi szybko się dostać na operację endoprotezoplastyki stawu biodrowego. Ma problemy z chodzeniem i nie może pracować. Owszem, może przejść refundowany zabieg w szpitalu w Krakowie, ale... w 2019 r. Prywatnie kosztuje to 20 tys. zł.
Kobieta długo czekała na wizytę u ortopedy, który wypełni wniosek i zarekomenduje leczenie. Gdy już jej się udało, NFZ nakazał jej uzupełnić dokumenty. Urzędnicy wskazali, że ortopeda musi podać m.in., ile pacjentka może maksymalnie czekać na operację w Polsce.