Domena rządów
– Trudno mi komentować, bo Komisja nie przedstawiła na razie żadnych szczegółów. Ale trzeba pamiętać, że nie ma unijnych kompetencji w zakresie ustalania płac. To jest domena państw członkowskich – mówi „Rzeczpospolitej" Elżbieta Rafalska, była minister pracy, obecnie eurodeputowana PiS.
KE zastrzega, że nie zamierza proponować jednej płacy minimalnej, a jedynie zapewnić, by „wszystkie systemy były odpowiednie, obejmowały wszystkich pracowników, przewidywały szczegółowe konsultacje z partnerami społecznymi oraz stosowny mechanizm aktualizacji". Jednak nawet taka subtelna ingerencja może być problemem, różne kraje mają bowiem różne metody ustalania płacy minimalnej – począwszy od państw skandynawskich, gdzie w ogóle nie ma ustawy w tej sprawie, a tempo wzrostu wynagrodzenia jest corocznie ustalane w ramach układów zbiorowych.
Nic zatem dziwnego, że Dania chce zapewnienia, że propozycja Komisji w ogóle takich państw nie obejmie. Unijny komisarz miał jej obiecać, że tak będzie, ale Kopenhaga z uwagą będzie przyglądać się pracom w KE.
– Diabeł tkwi w szczegółach i jestem cały czas zaniepokojony, że nasz dobrze funkcjonujący model może zostać podważony – oświadczył Peter Hummelgaard, duński minister pracy.
Wątpliwości podnoszą też kraje, które mają płacę minimalną, nie widzą jednak potrzeby unijnej ingerencji. – W Polsce mamy to dobrze uregulowane: są konsultacje, odbywa się to wieloetapowo. W rożnych krajach są różne procedury, nie wiem, czy możliwe będzie znalezienie wspólnego mianownika. I nie wiem, czy będzie potrzebne – powątpiewa Rafalska.
60 proc. mediany
W Polsce ustawa mówi o zasadach i kryteriach ustalania płacy minimalnej, nie precyzuje jednak jej poziomu. W tym roku ma ona wynosić 2600 zł, czyli blisko 50 proc. spodziewanego przeciętnego wynagrodzenia. Dla osób niezatrudnionych na etacie jest też minimalna stawka godzinowa, obecnie w wysokości 17 zł.