Ustawa odbierająca wysokie stopnie komunistycznym wojskowym wywołuje skrajne emocje. Dotyka głównie rodzin generałów, bo w większości oni sami już nie żyją. Z ponad 20 wojskowych, którzy weszli w skład Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, dziś żyje zaledwie garstka, w cieniu. W 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał WRON za organizację zbrodniczą, działającą wbrew Konstytucji. Zdaniem sądu związek tworzyło czterech generałowie: Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Florian Siwicki i Tadeusz Tuczapski. Wszyscy już nie żyją.
Monika Jaruzelska, córka generała Wojciecha Jaruzelskiego, do sprawy podchodzi bez emocji, bo jak mówi w wywiadach, ojciec również zniósłby to z honorem.
W wywiadzie dla Wirtualnej Polski podkreśliła jednak, że ustawa „to pokaz siły, który tak naprawdę jest pokazem słabości". – To znaczy, że niewiele dobrego zostało do zrobienia w teraźniejszości – skwitowała w wywiadzie, dodając, że degradacja jej ojca jest „medialnie bardzo atrakcyjna", bo „zadziała na tę część elektoratu, który ma psychologiczną potrzebę pewnej zemsty i linczu".
– Mam z tą ustawą duży problem. Jej autorem jest formacja katolicka, mówiąca o wartościach Jana Pawła II, który mówił, by „zło dobrem zwyciężać". A ja mam poczucie, że chodzi po prostu o wendetę. I to na kimś, kto już nie żyje – na jego bliskich – mówi Jarosław Wałęsa, syn lidera Solidarności, europoseł PO. Wałęsa przyznaje jednak, że trudno mu znaleźć choć jedno dobre słowo o Czesławie Kiszczaku. – To był łobuz i koniec – przyznaje. Inaczej ocenia degradację gen. Wojciecha Jaruzelskiego. – Stopień generalski otrzymał przede wszystkim za walki podczas II wojny światowej, jest jej bohaterem i to nie podlega dyskusji. Czuję więc niesmak, kiedy się tę część życiorysu pomija – wskazuje Wałęsa.
Jednak Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, bohaterki Sierpnia '80 w Stoczni Gdańskiej nie ma wątpliwości, że Polska musi jednoznacznie rozprawić się z przeszłością. – Wymaga tego zwykła sprawiedliwość dziejowa. A że późno? Cóż, przez dekady komunistyczni generałowie byli chronieni, nietykalni. To oni są winni temu, że dziś w większości degradacja jest możliwa już po śmierci tej osoby – wskazuje Walentynowicz. Wnuk solidarnościowej działaczki podkreśla, że niezaprzeczalny plus ustawy degradacyjnej to edukacja, zwłaszcza młodszego pokolenia Polaków. – Młodzi niby uczą się w szkole, że PRL, stan wojenny to było zło, ale z drugiej strony patrzą na generałów i już nie wiedzą, czy naprawdę byli tacy źli. Degradacja pozwoli młodym to sobie uświadomić – dodaje Piotr Walentynowicz.