Oficjalnie za wcześnie jest na takie rozważania. Koalicja Europejska – która we wtorek otrzymała wsparcie Inicjatywy Polską Barbary Nowackiej, Unii Europejskich Demokratów i innych mniejszych podmiotów – nie jest pewna nawet wygranej teoretycznie najłatwiejszych dla opozycji wyborów europejskich 26 maja. Ale nieoficjalnie w ramach opozycji, zwłaszcza w Platformie Obywatelskiej, trwają już rozmowy i dyskusje o tym, kto będzie kandydatem na prezydenta w 2020 roku. Z naszych rozmów wynika, że coraz więcej osób twierdzi, iż zostanie nim Rafał Trzaskowski, który pozostaje w bardzo dobrych relacjach z Grzegorzem Schetyną. I niewykluczone, że nawet usłyszał już o takim scenariuszu od samego przewodniczącego partii.
A co z Donaldem Tuskiem, który do tej pory był w retoryce PO pewniakiem, jeśli chodzi o kandydowanie? – Nikt do końca nie wie, czego Donald chce. Czas ucieka. Nie można budować strategii w ten sposób – twierdzi nasz rozmówca z PO. Niektórzy spodziewali się, że Tusk już w czasie swojego krótkiego „powrotu" związanego z 3 maja da w mniej lub bardziej zawoalowany sposób sygnał, że interesuje go prezydentura. Tak się jednak nie stało, chociaż w praktyce trudno było się spodziewać, że Tusk bez znajomości wyników wyborów europejskich – które pokażą siłę Koalicji Europejskiej i przede wszystkim Grzegorza Schetyny jako lidera PO oraz architekta tej Koalicji – zdradzi cokolwiek ze swoich politycznych planów. Trzaskowski oficjalnie powtarza, że dziś interesuje go Warszawa.
Ale zostawia sobie furtkę na przyszłość. „Wybory prezydenckie są perspektywą bardzo odległą. Dziś, gdyby ktokolwiek, pełniąc taką funkcję jak moja, myślał o prezydenturze Polski, to znaczy, że nie byłby do końca odpowiedzialny. Mnie dziś interesuje wyłącznie Warszawa" – stwierdził w rozmowie z „Kulturą Liberalną". Z sondażu przeprowadzonego przez ośrodek IBSP (Instytut Badania Spraw Publicznych) wynika, że w hipotetycznej II turze wygrałby z Andrzejem Dudą. Ten sondaż i jego wyniki dodatkowo wzmocniły wewnętrzne spekulacje w PO, że Trzaskowski liczy się w prezydenckiej grze. – Jeśli Tusk się nie zdecyduje, to nie mamy po prostu alternatywy – podsumowuje nasz rozmówca.
3. maja dobrze oceniany
Przemówienie Donalda Tuska 3 maja i jego późniejsze wystąpienia w Polsce zaskoczyły wielu komentatorów spodziewających się np. mocniejszego uderzenia w PiS. Tymczasem Donald Tusk w swoich wystąpieniach stawiał konsekwentnie na odbudowę wspólnoty politycznej. 3 maja przedstawił też liczne zagrożenia we współczesnym świecie i zwrócił się do młodych ludzi.
Jak Polacy ocenili te wystąpienia? Według sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" z 10 i 11 maja aż 37,3 proc. ma o nich dobre zdanie (w tym 15,7 proc. zdecydowanie dobre i 21,6 proc. raczej dobre). Niewiele mniej – 34,6 proc. – źle ocenia te wystąpienia (11,9 proc. raczej źle i 22,7 proc. zdecydowanie źle). Warto odnotować, że 28 proc. nie ma w tej sprawie zdania. Co jednak najważniejsze, wśród wyborców Koalicji Europejskiej aż 39 proc. słowa Tuska ocenia zdecydowanie dobrze, a 43 proc. – raczej dobrze. Prawie cały elektorat KE (82 proc.) ma więc pozytywne zdanie o tym, co powiedział Tusk.