Michał Szułdrzyński: Dlaczego PiS przegrał debatę w sprawie europejskiej obronności

PiS nie dostrzega sygnałów o możliwym resetowaniu relacji USA-Rosja, trwając w bezwarunkowym sojuszu z Ameryką. Jednocześnie walcząc o jednomyślność, wspiera Węgry, które dziś blokują bardziej antyrosyjską politykę UE.

Publikacja: 14.03.2025 16:17

Jarosław Kaczyński wśród posłów PiS w Sejmie

Jarosław Kaczyński wśród posłów PiS w Sejmie

Foto: Radek Pietruszka, PAP

Propozycja prezydenta Andrzeja Dudy, by amerykanie podzielili się z Polską bronią jądrową, zakończyła się szybką ripostą amerykańskiego wiceprezydenta J. D. Vance’a, który stwierdził, że to pchanie świata w kierunku zagłady nuklearnej, a Donald Trump jest prezydentem pokoju. To jawny afront ze strony amerykańskiej administracji pod adresem Dudy. Ale, mimo tego afrontu, PiS zdaje się nie zmieniać swojego politycznego kursu i na ślepo stawia wszystko na kartę relacji z USA. I temu też podporządkowuje całą narrację w sprawach geopolitycznych. Efektem jest wielka awantura, jaka wybuchła wokół głosowania w Parlamencie Europejskim w sprawie tzw. białej księgi dotyczącej obronności UE.

Dlaczego PiS poległ na awanturze wokół rezolucji Parlamentu Europejskiego o obronności

PiS uznał, że rezolucja to atak na Stany Zjednoczone, próba osłabienia NATO oraz uderzenie w suwerenność Polski. Była to odpowiedź z kolei na zarzut ze strony Koalicji Obywatelskiej, która zarzuciła prawicy, że głosowała przeciwko polskiemu interesowi, ponieważ w dokumencie wsparto budowę Tarczy Wschód ze środków Europejskich.

Nie, rezolucja Parlamentu Europejskiego nie jest poświęcona budowie Tarczy Wschód – temu tematowi poświęcono raptem jedno zdanie. Ale też nie odbiera Polsce suwerenności. To dość długi, niemal dwudziestostronicowy dokument, stanowiący podsumowanie dyskusji o stanie europejskiej obronności. W rezolucji (która nie ma mocy prawnej, jest stanowiskiem politycznym Parlamentu Europejskiego) potępiono rosyjską agresję, skrytykowano Unię za to, że nie dość zrobiła do zwiększenia bezpieczeństwa Europy, wezwano do przełomu, do pomocy Ukrainie, przekazywania jej broni i amunicji a nawet – co powinno się było polskiej prawicy podobać – zawiera wezwanie, by dostarczana broń nie miała żadnych ograniczeń co do zastosowania (chodzi o zgodę na rażenie celów w głębi Rosji).

Najwięcej miejsca poświęcono w rezolucji zwiększaniu możliwości obronnych państw unijnych. W żadnym miejscu Parlament Europejski nie przeciwstawia Unii Europejskiej NATO. Przeciwnie, wzywa do podniesienia zdolności obronny europejskich członków Paktu „aby stać się wiarygodną potęgą i europejskim filarem NATO”. Mówiąc, że dokument jest wymierzony w NATO, PIS zwyczajnie kłamie. I choć to PiS zarzucał Unii, że nie robi wystarczająco dużo, by reagować na agresję Rosji, w momencie, gdy wreszcie powstał dokument potępiający Rosję, uznający ją za największe zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy, ostrzegający przed sojuszem Rosji, Białorusi, Chin, Korei Północnej i Iranu, potępiający wykorzystanie migrantów do ataku na Europę, mało tego, wzywający do przejęcia rosyjskich aktywów i przekazania ich na pomoc Ukrainie, PiS protestuje i bije na alarm.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Czego PiS nie zrozumiał, głosując przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego?

Broniąc jednomyślności w UE, PiS broni węgierskiego weta wobec ostrzejszych działań UE wobec Rosji

Powodem jest artykuł 66 rezolucji, który wzywa do zwiększenia spójności w zarządzaniu zasobami obronnymi. Posłowie apelują o utworzenie Rady Ministrów Obrony w ramach UE i wzywają do porzucenia wymogu jednomyślności podczas głosowania w sprawach bezpieczeństwa. PiS uderza w wysokie „c”, bijąc na alarm, że to atak na polską suwerenność i że to Francja i Niemcy będą decydowały o polskich zbrojeniach. Problem w tym, że dziś z prawa weta najczęściej korzystają Węgrzy, by blokować na przykład wypłacanie przez Brukselę pieniędzy państwom, które wsparły militarnie Ukrainę. Sama Polska czeka dziś na przelew z Brukseli opiewający na 350 mln euro za przekazaną Ukrainie pomoc.

Dziś PiS, broniąc jednomyślności, broni nie polskiej suwerenności, tylko prawa Węgier do sabotowania polityki pomocy Ukrainie i budowania potencjału obronnego z prawdziwego zdarzenia. Nie wchodząc w dywagacje na temat sensowności odejścia od weta w niektórych sprawach w przyszłości w ogóle (co wymagałoby zmiany traktatów a nie deklaracji politycznej europosłów) można stwierdzić, że PiS mocno przestrzelił. Pokazują to dane Res Futura z których wynika, że przekaz PiS o oddaniu suwerenności nie przebił się poza bańkę prawicową.

To nie jedyny problem PiS. Dodatkowo powstaje bowiem wrażenie, że partia Jarosława Kaczyńskiego za większego wroga uznaje dziś Unię Europejską niż Rosję. I bardziej niż ataku Rosji na któreś z państw UE, boi się wydumanego ataku na polską suwerenność.

PiS nie zmienił polityki wobec USA, choć USA zmienia swą politykę wobec Rosji

PiS rozumie, że jego elektorat jest wciąż proamerykański. Większość Polaków, jak pisaliśmy w poniedziałek, chce by bezpieczeństwo Polski oparte było zarówno na sojuszu z USA jak i na Europie . Wbrew temu, co twierdzi PiS, ani Unia, ani rząd Donalda Tuska nie wypowiadają wojny Stanom Zjednoczonym, tylko przygotowują się na sytuację, w której USA zdecydują się zmniejszyć zaangażowanie w naszym regionie.

PiS postępuje jednak, jakby nie zauważał ambiwalentnej polityki administracji Trumpa wobec Rosji. Nie wiemy, czym się skończą negocjacje pokojowe, nie wiemy, jakie warunki Ukraina będzie musiała przyjąć, czy dojdzie do resetu, czy też zaostrzenia w relacjach Waszyngtonu z Moskwą. Jednak od zaprzysiężenia Donalda Trumpa pojawiło się wystarczająco dużo sygnałów alarmowych, by nie można było przejść obok nich obojętnie. PiS jednak zachowuje się, jakby nic się nie stało, jakby był pewny, że Trump zawsze będzie Polski bronił, że na pewno nie dogada się z Putinem. Po pierwsze to ryzykowne geopolitycznie. A po drugie ryzykowne ze względu na to, że elektorat Konfederacji, o który PiS musi zacząć walczyć, wcale taki proamerykański nie jest.

Propozycja prezydenta Andrzeja Dudy, by amerykanie podzielili się z Polską bronią jądrową, zakończyła się szybką ripostą amerykańskiego wiceprezydenta J. D. Vance’a, który stwierdził, że to pchanie świata w kierunku zagłady nuklearnej, a Donald Trump jest prezydentem pokoju. To jawny afront ze strony amerykańskiej administracji pod adresem Dudy. Ale, mimo tego afrontu, PiS zdaje się nie zmieniać swojego politycznego kursu i na ślepo stawia wszystko na kartę relacji z USA. I temu też podporządkowuje całą narrację w sprawach geopolitycznych. Efektem jest wielka awantura, jaka wybuchła wokół głosowania w Parlamencie Europejskim w sprawie tzw. białej księgi dotyczącej obronności UE.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Władimir Putin nie zawiesi broni, bo uznał Donalda Trumpa za naiwniaka
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Jak na słowa J.D. Vance'a o wypowiedzi Andrzeja Dudy reagować nie należy
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Broń atomowa. Duda tego nie potrafi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Czego PiS nie zrozumiał, głosując przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego?
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Komentarze
Bogusław Chrabota: Nie kwestionować roli NATO! Nie mamy realnej alternatywy
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń