Wbrew zwyczajowi przewoźnik miał zakazać swojemu personelowi (także na lotnisku w Warszawie) rozdawania pasażerom dziennika "Le Figaro" z informacjami obciążającymi Air France za katastrofę nad Atlantykiem.
Dokumentem jest telex wysłany z centrali przewoźnika do biur regionalnych na lotniskach w różnych krajach. Władze firmy zakazały w nim udostępnienia jednego numeru „Le Figaro” podróżnym na pokładach samolotów, przy wejściu do nich oraz w strefach dla vipów.
Co chcą "ocenzurować" linie lotnicze? Kontrowersje wzbudziło wczorajsze wydanie gazety. Zasugerowano w nim, że przyczyną katastrofy mogło być wadliwe działanie czujników prędkości, które już wcześniej spowodowały serię problemów w samolotach Air France. „Le Figaro” pytało też, dlaczego urządzenia nie zostały wymienione.
W osiem dni po katastrofie samolotu Air France nad Atlantykiem związek zawodowy pilotów tych linii wezwał do zaprzestania lotów na maszynach Airbus 330/340 do czasu wymienienia w nich czujników prędkości.
Rzeczniczka firmy odmówiła skomentowania „lotniskowej cenzury”, nie zaprzeczyła jednak, że takie pismo rzeczywiście trafiło do oddziałów przewoźnika.