– Patrzę wokół i nie mogę znaleźć ani jednego budynku, który nie byłby zburzony lub uszkodzony – relacjonowała wczoraj z Misraty korespondentka CNN Reza Sayah. W nocy z wtorku na środę samoloty NATO zniszczyły wokół miasta wiele libijskich pojazdów wojskowych, niewiele to jednak pomogło. Nad ranem rejon portu znów był ostrzeliwany rakietami Grad i pociskami moździerzowymi przez siły wierne dyktatorowi Muammarowi Kaddafiemu.
Według raportu firmy Lotophages Consulting, cytowanego przez portal EU observer, dla armii Kaddafiego pracuje znacząca liczba Polaków. Mają się zajmować głównie obsługą śmigłowców. Dyktatorowi mają też służyć za pieniądze obywatele wielu innych państw Europy – Białorusini, Serbowie, Ukraińcy, Belgowie, Francuzi i Grecy.
– Nie można wykluczyć, że w Libii są jacyś pojedynczy Polacy. W Londynie działają firmy rekrutujące najemników, wątpię jednak, by do Kaddafiego zgłaszało się wielu Polaków – mówi „Rz" gen. Sławomir Petelicki, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Licząca pół miliona mieszkańców Misrata stała się już dla Libijczyków symbolem rewolucji. Choć oddalone od zajętej przez powstańców wschodniej części kraju, od dwóch miesięcy zaciekle się broni przed atakami armii rządowej. Lekarz z tutejszej kliniki powiedział, że od początku walk ginie w mieście średnio 11 cywilów dziennie, a najgorszym dniem była ostatnia sobota, kiedy poniosło śmierć 28 ludzi. Rebelianci są tu z jednej strony odcięci przez morze, a z pozostałych trzech stron zablokowani przez siły wierne Kaddafiemu. Właśnie tym faktem eksperci tłumaczą zawzięty opór powstańców – nie mają jak w innych miastach możliwości ucieczki i jedynym wyjściem jest dla nich walka do końca.
Samoloty NATO w początkowej fazie nalotów zniszczyły sporo czołgów i dział wojsk rządowych rozlokowanych wokół Misraty, nie doprowadziło to jednak do przełomu w bitwie. Żołnierze Kaddafiego dysponują bowiem wieloma ręcznymi wyrzutniami rakietowymi i lekkimi moździerzami, które można łatwo ukryć przed atakami z powietrza. Ciężką broń, która im pozostała, przetransportowali natomiast na tereny zabudowane, których NATO nie może bombardować.