Uwagę zwiedzających Kaplicę Katyńską w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przykuwa marmurowy ołtarz. Autentyczne, wydobyte z dołów śmierci guziki z wojskowych i policyjnych płaszczy oraz mundurów tworzą aureolę nad wizerunkiem Madonny, powyżej – piękny orzeł z bursztynu. Wewnątrz ołtarza znajduje się metalowa łuska z wygrawerowanym orłem wojskowym z 1939 r. i informacją, że w środku znajdują się szczątki pomordowanych w Katyniu oficerów. Łuska trafiła do katedry w 2005 r.
Okazuje się, że w środku jest „737 fragmentów zębów i szczęk oraz koronek, mostów i protez dentystycznych wykonanych ze złota i metalu białego". Należały one do zamordowanych. Wydobyto je podczas prac ekshumacyjnych, którymi kierował prof. Bronisław Młodziejowski.
– To zwykła grabież, znieważenie zwłok – mówi Wanda Rodowicz, której ojciec chrzestny został zamordowany w Katyniu.
– Bulwersuje mnie taka ocena. To epatowanie makabrą, na którą nie można się zgodzić – kontruje Izabella Sariusz-Skąpska, przewodnicząca Federacji Rodzin Katyńskich.
– Nie mieliśmy o tym pojęcia przez 20 lat, do 22 sierpnia ubiegłego roku, kiedy to sekretarz ROPWiM Andrzej Kunert, nie pokazał nam protokołów z prac ekshumacyjnych – opowiada Rodowicz. – Zawiadomiliśmy prokuraturę.