Śladami człowieka, nie monumentu

Rozmowa z Januszem Zakrzeńskim, wielokrotnie odtwarzającym postać marszałka Józefa Piłsudskiego

Publikacja: 10.11.2009 12:10

W katastrofie zginął aktor Janusz Zakrzeński, nieoceniony odtwórca roli Józefa Piłsudskiego w corocz

W katastrofie zginął aktor Janusz Zakrzeński, nieoceniony odtwórca roli Józefa Piłsudskiego w corocznych happeningach „Warszawa wita Komendanta”

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

[b]Rz: Od lat nosi pan wąsy á la Piłsudski. Znudziło się panu ciągłe ich przyklejanie przy graniu Piłsudskiego na ekranie, scenie i w corocznych historycznych inscenizacjach „Warszawa wita Komendanta”?[/b]

Wąsy zapuściłem przy okazji filmu i serialu „Nad Niemnem”. Mój bohater Benedykt Korczyński – jak wyczytałem u Orzeszkowej – szarpał je stale to w górę, to w dół. Pociąganie doklejanego zarostu byłoby zbyt ryzykowne. Wąsy zostały, choć niektórzy radzą mi, żebym je zgolił, bo inaczej wiecznie będę grał tylko Piłsudskiego.

[b]Jak pan po raz pierwszy wszedł w jego rolę?[/b]

Nigdy nie jeżdżę na zdjęcia próbne, choć uczyniłem wyjątek dla filmu „Polonia Restituta”. W łódzkiej wytwórni charakteryzatorka Krystyna Chmielewska dopasowała mi czuprynę, dokleiła wąsy i stwierdziła, że Piłsudskiego mogę grać tylko ja. Przed kamerę wziął mnie operator Wacław Dybowski, dziś już nieżyjący. Moje zadanie aktorskie ograniczyło się do spojrzenia w lewo i w prawo. Nigdy nie zapomnę tego momentu, kiedy mnie Dybowski odnalazł i powiedział, że gram Piłsudskiego. I tak w 1979 r. rozpoczęła się moja długoletnia przygoda z Marszałkiem. Byłem młodszy, szczuplejszy, ale wiedziałem, że przyklejenie wąsów nie wystarczy. Postaci historycznej nie można grać. Trzeba ją poznać i w nią się wczuć.

[b]Grał pan Napoleona w „Popiołach” i Stanisława Ignacego Witkiewicza w filmie „Tumor Witkacego”. Jednak chodzi pan głównie śladami Piłsudskiego, a nawet napisał pan o nim książkę „Moje spotkania z Marszałkiem”.[/b]

Tworząc historyczną postać, wierzę w metafizyczny kontakt. W paryskiej L’Ecole Militaire oglądałem kapelusz, który był na głowie Napoleona. Wpatrywałem się w oczy Witkacego na zdjęciach – tych prawdziwych, bez stylizacji i retuszu. Oczy nie kłamią. Z tego czerpałem. W tworzeniu postaci Piłsudskiego zrezygnowałem np. z charakterystycznego dlań palenia papierosów. W porównaniu z jego smukłymi palcami moje to parówki. Jeden z kolegów jako Piłsudski palił papierosa, chowając go wewnątrz dłoni. On nigdy w życiu tak papierosa nie trzymał. Tak może palić żołnierz na warcie, kryjąc się przed dowódcą. W Wytwórni Filmów Dokumentalnych na Chełmskiej puścili mi cały, wtedy jeszcze pilnie strzeżony i niedostępny, materiał archiwalny o Piłsudskim. Widziałem nawet, jak odbierał defiladę w Kijowie. Jak się poruszał po ulicy. Jak w okopach. Pomogły mi też lektury. Skąd się wzięło powiedzenie Piłsudskiego: „Trzeba myśleć własnym mózgiem i patrzeć własnymi oczami”?

[b]Ze Słowackiego?[/b]

Tak, Ziuk był nim zauroczony. Matka, o której mówił: „Piękna była mama, panna Billewiczówna, w latach młodości”, sadzała go na kolanach i mówiła mu wiersze Słowackiego. W ostatnim testamencie Piłsudski prosi wszystkich, którzy go kochali, żeby ciało jego matki przenieśli do Wilna i pochowali z największymi honorami. Matkę największego żołnierza Polski. „Ciało na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmią salwą pożegnalną i powitalną tak, by szyby w Wilnie się trzęsły. Matka mnie do tego wszystkiego przygotowywała. Na grobie mamy wyryć fragment z wiersza Słowackiego, z »Wacława«, zaczynający się od słów: »Ty wiesz, że dumni nieszczęściem nie mogą za innych śladem iść tą samą drogą«. Przed śmiercią mama po kilka razy kazała mi to sobie czytać”. Ważne i wzruszające słowa z jego testamentu. „Dumni nieszczęściem”, bo nawet w nieszczęściu należy zachować dumę z tego, że się jest Polakiem.

[b]Jak pan, grając Marszałka, oddziela legendę o nim od faktów? [/b]

Zawsze trzeba dążyć do prawdy. Relacje wielu zauroczonych nim pań mówią, że miał zniewalające spojrzenie. Zmienił dwukrotnie wyznanie, żeby poślubić kobietę. Ostatni raz – ukochaną, z którą miał dwie córki. Mało kto jednak wie, że Piłsudski pod koniec życia całkowicie wrócił na łono Kościoła katolickiego. W książce „Moje spotkania z Marszałkiem” przytaczam na ten temat świadectwo księdza Władysława Korniłowicza z Lasek, jego spowiednika, który udzielił mu ostatniego namaszczenia. Kiedy przygotowywałem się do roli Marszałka, pojechałem do Sulejówka. W dworku Piłsudskiego było wtedy przedszkole, a wystraszona kierowniczka wolała udawać, że nie wie, kto w nim wcześniej mieszkał. Przechodzącą obok starszą kobietę z chrustem w zapasce zapytałem, czy to dworek Marszałka. Uradowana wspominała, że Piłsudski często wychodził z niego w płaszczu narzuconym na ramiona i rozmawiał… z drzewami. A jego żona i córeczki pieszo chodziły w każdą niedzielę do kościoła. Coś pięknego. W ten sposób Piłsudski objawił mi się nie jako monument, tylko jako człowiek.

Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać