W niedzielę ewakuowana została z Libii samolotem ukraińskiego Ministerstwa Obrony razem ze 184 innymi osobami. Po przylocie na kijowskie lotnisko Boryspol kategorycznie odmówiła rozmów z dziennikarzami. – Nie denerwujcie mnie, jestem w takim stanie... – rzuciła. I pojechała do nieodległego od stolicy miasta Browary, do niedawno kupionego przez siebie mieszkania. Nie odpowiada na telefony, a pod jej domem stale koczuje grupa dziennikarzy.
Dziennik „Siegodnia" wydrukował kilka dni temu rozmowę z córką Kołotnickiej – Tetianą, która mieszka w Browarach, razem z babcią, w pięciopiętrowej „chruszczowce" – jak nazywane są tandetne domy o niskich mieszkaniach zbudowane za czasów Chruszczowa.
– Moja mama kochanką Kaddafiego? To kłamstwo – denerwowała się Tetiana Kołotnicka. – Nigdy mi o tym nie mówiła. Dzwoniła do mnie (było to jeszcze przed jej powrotem – red.) i mówiła, że strasznie denerwują ją te plotki, nie rozumie, skąd one się wzięły. Mama po prostu pracuje u Kaddafiego jako pielęgniarka, starcza jej na życie plus pomaga mi. Studiuję na Uniwersytecie Kijowskim na filologii, uczę się arabskiego – mówiła. Tetiana dodała, że jej matka wyjechała do Libii dziewięć lat temu, korzystając z pośrednictwa kijowskiej agencji pracy. A na Ukrainie żyła krótko – po katastrofie w Czarnobylu znalazła się w Kazachstanie, tam skończyła szkołę medyczną i poznała przyszłego męża (niedawno zmarł) oraz urodziła córkę. Po powrocie na Ukrainę pracowała w szpitalu wojskowym.
– Wyjazdy do pracy w Libii od ponad dziesięciu lat cieszyły się na Ukrainie dużą popularnością – mówiła „Rz" kijowska dziennikarka Olga Jacenko. – Tam lekarz mógł zarobić 3 tys. dol. miesięcznie, gdy u nas najwyżej 400 – 500. Pielęgniarka zarabiała w Libii około 1 tys. dol. Teraz wielu lekarzy wróciło i opowiadało, jak w ostatnich dniach zmuszano ich do całodobowej pracy w przepełnionych rannymi szpitalach – mówi.