Obowiązkowa lekcja
Dla mojego pokolenia – ale także wcześniejszych i jestem przekonany również pokoleń następnych – Giedroyć stworzył uniwersalny model polskości nowoczesnej, otwartej, wolnej od megalomanii, kompleksów i stereotypów historycznych. Model, który był absolutnie prekursorski nie tylko wobec totalitarnej rzeczywistości w jakiej tkwiła Polska po II wojnie światowej, ale także może być inspiracją i wzbogacać wartości, które chcielibyśmy pielęgnować dziś, nie tylko w naszym kraju, ale także w ramach zjednoczonej Europy. Europy nie tylko w granicach obecnej Unii Europejskiej, ale szerzej z uwzględnieniem krajów, które w Europie bezsprzecznie leżą, są jej duchową i kulturalną częścią, ale często nie z własnej woli nigdy nie miały szansy dokonać wolnego wyboru, gdzie ma być ich miejsce i przyszłość. Jak dramatyczne są to wybory i jak wielką trzeba niekiedy płacić za nie cenę, widzimy doskonale na przykładzie Ukrainy, zwłaszcza wypadków z ostatnich miesięcy, które powinny być dla nas, członków Unii Europejskiej obowiązkową lekcją. Nie możemy być i nie jesteśmy wobec niej obojętni.
Koncepcja polityczna „Kultury" paryskiej, w tym budowy stosunków z niepodległymi sąsiadami na Wschodzie, była idealistyczna, ale nie utopijna. Sam Giedroyć uwielbiał podkreślać, że jest politycznym realistą. Tak samo chciałbym zdefiniować polską politykę zagraniczną pod moim kierownictwem – w tym politykę wschodnią.
Właśnie ta część myśli Giedroycia dotycząca naszych wschodnich sąsiadów wydaje się być najważniejszą i najbardziej aktualną z punktu widzenia polskiej racji stanu. Dlatego na niej chciałbym się skupić przez chwilę. To nie było popularne przyznać na łamach pisma dystrybuowanego głównie wśród emigrantów z Polski o przedwojennych granicach, że należy bezwzględnie zrzec się wszelkich pretensji do Wilna i Lwowa. Giedroyć zapłacił za to spadkiem liczby prenumeratorów „Kultury" w latach 50. Czas jednak pokazał, że miał absolutną rację i dziś nikt przy zdrowych zmysłach nie zakwestionuje tych słów. Stały się one fundamentem naszego myślenia o stosunkach z Ukrainą, Białorusią, Litwą, ale także Rosją, którą Giedroyć oceniał krytycznie, ale marzył, by kiedyś Polska miała z nią normalne, rzeczowe stosunki. To zadanie nie zostało jeszcze w pełni zrealizowane mimo polskiej gotowości w tej sprawie, ale wierzę, że długofalowo nie wszystko jest stracone. W niektórych kwestiach potrzebna jest strategiczna cierpliwość i wiara, którą przez kilkadziesiąt lat miał sam Giedroyć i jego najbliżsi współpracownicy.
Chory na Polskę
Trudno powiedzieć, czy siła idei „Kultury" i Giedroycia wynika z tego, że historia przyznała mu rację, czy też to ta idea wpłynęła na ludzi, którzy zmienili bieg historii. Bardziej romantyczna i wzniosła jest ta druga odpowiedź, ale pierwsza też nie wydaje się zła, bo w historii polskiej myśli politycznej niewiele było postaci, którym historia przyznała rację i to jeszcze za życia. Giedroyć krytykował polską rzeczywistość do końca swoich dni, zżymał się, że pewne sprawy idą za wolno i nie do końca tak jak sobie to wyobrażał, ale myślę, że w głębi ducha mógł być zadowolony. Jego krytycyzm i głód kolejnych postępów wynikał z tego, że był autentycznie chory na Polskę w jak najbardziej pozytywnym sensie tego słowa. Mam nadzieję, że ostatnie 14 lat było dopełnieniem realizacji politycznych marzeń Jerzego Giedroycia.
Nasz kraj stał się wolny, podmiotowy, wszedł do NATO, jeszcze za życia Redaktora był na ostatniej prostej do Unii Europejskiej. Zaś polityka wschodnia była inspirowana ideami „Kultury" od początku polskiej wolności, niezależnie od zmian kolejnych ekip rządowych, powstawania nowych partii, wyników kolejnych wyborów. Chciałbym, żeby tak było nadal i jest to najlepsze forum, by o tym głośno powiedzieć.
Konflikt na Ukrainie, rosyjska agresja na ten kraj, wydarzenia na Majdanie sprzed roku jeszcze raz każą spojrzeć na dorobek Giedroycia i zapytać o jego aktualność. Moim zdaniem test dla Redaktora wypada nie tylko korzystnie, ale wręcz arcykorzystnie. Ten test wypada równie dobrze dla polskiej polityki zagranicznej. Historia ostatnich miesięcy pokazuje, że nie popełniliśmy błędu, czerpiąc ze źródła „Kultury" paryskiej. Stosunki polsko-ukraińskie nie były nigdy tak dobre jak dziś, a Ukraina stoi przed historyczną szansą realizacji swej proeuropejskiej szansy. Czy ją wykorzysta zależy przede wszystkim od samych Ukraińców, tak samo jak sukces Polski w ostatnim ćwierćwieczu jest przede wszystkim naszą zasługą. Jesteśmy gotowi pomagać, wspierać, doradzać, ale klucz do sukcesu Ukrainy leży przede wszystkim w Kijowie, a nie Brukseli, Berlinie, Paryżu czy Warszawie. Takie rozumowanie wynika z podmiotowego podejścia do naszych sąsiadów wschodnich, które pozostaje niezmienne od ogłoszenia przez nich niepodległości.