Do zdarzenia doszło w okolicach Dubicz Cerkiewnych, gdy granicę próbowała szturmować grupa około 50 migrantów. Żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej odpierający atak oddali strzały ostrzegawcze, a kilka dni później zostali zatrzymani przez Żandarmerię Wojskową i usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień. Jako pierwszy napisał o tym Onet.
Zatrzymanie żołnierzy bez udziału prokuratury
Z informacji Prokuratury Krajowej wynika, że postępowanie zainicjowała Straż Graniczna, która przekazała nagranie incydentu do Żandarmerii Wojskowej. Na tej podstawie 29 marca trzech żołnierzy zostało doprowadzonych do Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ. Prokurator Anna Adamiak z Prokuratury Krajowej podaje, że decyzja o zatrzymaniu żołnierzy zapadła bez udziału prokuratora. Ten jednak po zapoznaniu się z materiałem dowodowym wszczął śledztwo i dwóm żołnierzom postawił zarzuty przekroczenia uprawnień i narażenia człowieka na utratę zdrowia lub życia, za co grozi do trzech lat więzienia. Trzeci żołnierz został przesłuchany w charakterze świadka.
Czytaj więcej
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyjaśnia okoliczności zdarzenia na granicy polsko-białoruskiej z udziałem polskich żołnierzy, którzy potem zostali zatrzymani za użycie broni wobec napierających w ich stronę migrantów. Decyzja o zatrzymaniu żołnierzy zapadła bez udziału prokuratora.
Zdaniem prokuratury oddali oni w kierunku migrantów co najmniej kilka strzałów, ale według śledczych „nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu”. Śledczy zastosował wobec nich dozór przełożonego wojskowego połączony „z zakazem kontaktowania się pomiędzy sobą oraz zawieszenia w czynnościach służbowych”. 22 kwietnia sprawa została przejęta do prowadzenia przez dział wojskowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, a 6 maja Tomasz Janeczek, zastępca prokuratora generalnego, zdecydował o objęciu nadzorem postępowania.
Komisja zbada sposób zatrzymania żołnierzy przez żandarmów
Kontrowersje wzbudził sposób zatrzymania żołnierzy. Onet napisał, że zostali oni skuci kajdankami. Szef resortu obrony Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej stwierdził, że jego zdaniem była to nadgorliwość żandarmerii. I ma to wyjaśnić specjalna komisja.