Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 2002 r. (V CKN 644/2000) zderzeniem się mechanicznych środków komunikacji poruszanych za pomocą sił przyrody jest ich zetknięcie się, gdy pozostają wobec siebie w ruchu w rozumieniu przepisów prawa o ruchu drogowym. Ten pogląd podzielił poznański sąd. Z analizy uzasadnienia wyroku SN wynika, że prawne pojęcie pojazdu w ruchu jest szersze od pojęcia pojazdu w ruchu w znaczeniu fizycznym. W sensie prawnym, w rozumieniu przepisów prawa o ruchu drogowym, samochód jest w ruchu wtedy, gdy jedzie albo, gdy jest unieruchomiony na trasie jazdy na czas nie dłuższy niż jedna minuta z przyczyn nie wynikających z warunków lub przepisów ruchu drogowego, bądź też jest unieruchomiony na dłużej niż minutę z przyczyn wynikających z tych warunków lub przepisów (ma bowiem "jechać" dalej). Samochód nie jest natomiast w ruchu, gdy został unieruchomiony na czas dłuższy niż jedna minuta z przyczyn nie wynikających z warunków lub przepisów prawa o ruchu drogowym.
– Zatrzymanie nie wynikające z warunków ruchu na czas nie dłuższy niż jedną minutę jest następstwem woli kierującego, przy czym wola ta nie jest związana z zaistniałą sytuacją na drodze. Z kolei każde unieruchomienie pojazdu wynikające z tych warunków i (lub) przepisów jest niezależne od woli kierującego i stanowi konsekwencję, np. czerwonego sygnału świetlnego, zatoru na drodze, opuszczonych zapór przed przejazdem kolejowym, konieczności ułatwienia przejazdu pojazdowi uprzywilejowanemu będącemu w akcji. To znaczenie pojęcia ruchu samochodu w rozumieniu przepisów prawa o ruchu drogowym, upoważnia do wniosku, że jedynie kolizja dwóch samochodów, które znajdują się w ruchu rozumianym w ten sposób, jest "zderzeniem" - stwierdził sąd uznając, że samochód Roberta B. niewątpliwie w trakcie zdarzenia pozostawał w ruchu. W ruchu znajdowała się również taksówka, gdyż zatrzymała się jedynie na krótką chwilę - aby pasażerka mogła opuścić pojazd.
Niedbalstwo wręcz rażące
Nie wystąpiły okoliczności wyłączające odpowiedzialność kierowcy taksówki tj. siła wyższa albo wyłączna wina poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności. Taksówkarz sam też bowiem naruszył reguły ostrożności przy zatrzymywaniu pojazdu i wypuszczaniu z niego pasażerki.
– Kierujący zawsze obowiązany jest ocenić, czy ze względu na stan drogi (np. szerokość jezdni), rodzaj pojazdu, warunki atmosferyczne i inne okoliczności, w jakich odbywa się ruch drogowy, pozostawienie pojazdu w tym miejscu stanowiłoby niebezpieczeństwo. Biorąc pod uwagę fakt, że kierowca taksówki był świadom, iż zatrzymał pojazd na chodniku równolegle do kierunku jazdy, zaś w pobliżu znajdowały się inne samochody czekające na zmianę świateł, powinien był zachować szczególną ostrożność i unikać wszelkiego działania (bądź zaniechania), które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego – podkreślił sąd.
W jego ocenie taksówkarz powinien był uniemożliwić pasażerce opuszczenie samochodu od strony ulicy i nakazać jej wyjście z drugiej strony, bezpośrednio na chodnik. A że tego nie zrobił, należy przypisać mu winę nieumyślną w postaci rażącego niedbalstwa.
Tym samym taksówkarz jest zobowiązany do naprawienia szkody na podstawie art. 436 § 2 k.c. w związku z art. 415 k.c.. Pozwany ubezpieczyciel musi więc zapłacić odszkodowanie, jakiego Robert B. domaga się za szkodę.