W trakcie pożaru budynku gospodarczego spalone elementy z tworzyw sztucznych upadły do wewnątrz budynku na magazynowane płody rolne. W konsekwencji znajdująca się tam cebula została wymieszana ze spalonymi elementami z tworzyw sztucznych. W akcji gaśniczej nie używano wody atestowanej do kontaktu z żywnością.
Płody rolne były ubezpieczone od ognia i innych zdarzeń losowych, a suma ubezpieczenia wynosiła 200 tys. zł. Po zgłoszeniu szkody ubezpieczyciel uznał swoją odpowiedzialność co do zasady i wypłacił 63 tys. 700 zł odszkodowania. Właściciel płodów rolnych wyliczył jednak, że należy mu się kwota równa sumie ubezpieczenia, ponieważ ubezpieczyciel nie wypłacił odszkodowania za większość cebuli. W budynku magazynowano łącznie 350 ton cebuli, zatem przyjmując wartość 1 tys. zł za tonę, strata za magazynową cebulę wynosiła 350 tys. zł. Firma ubezpieczeniowa po przeprowadzeniu postępowania likwidacyjnego uznała jednak, że cebula, która nie spłonęła, nadaje się do sprzedaży.
Czytaj więcej
Senatorowie przegłosowali bez poprawek nowelizację ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników.
Po pożarze właściciel rzeczywiście podjął próbę ratowania pozostałej cebuli, a nawet próbował ją sprzedać, ale bezskutecznie, bo pachniała spalenizną. Cebula bardzo długo leżała, zaczęła gnić i finalnie została zutylizowana.
Biegły ustalił, że „uratowana” po pożarze cebula nie nadawała się do sprzedaży i do spożycia, ponieważ znajdowała się w niej niebezpieczna substancja rakotwórcza w postaci benzoapirenu, tworzącego ryzyko rozwoju nowotworów u ludzi. Cebula mogła również być zanieczyszczona substancjami chemicznymi pochodzącymi ze stopionych tworzyw sztucznych, a woda wykorzystana do gaszenia cebuli nie spełniała parametrów wody zdatnej do picia.