Trend spadkowy w branży najmu rowerów na minuty trwa od ponad roku, a pandemia tylko pogłębiła to zjawisko. Jak wynika z danych stowarzyszenia Mobilne Miasto, mówić można już wręcz o zapaści – w lipcu działało w Polsce w sumie niecałe 19 tys. rowerów w blisko 60 miastach, a to oznacza, że sieć dostępnych jednośladów skurczyła się o 6 tys. pojazdów. W ciągu roku z ulic zniknął zatem co czwarty tego typu pojazd. Jak zaznacza Zbigniew Domaszewicz, ekspert serwisu SmartRide, 2020 r. jest dla systemów roweru miejskiego bez precedensu.
Czytaj także: Rowery na minuty w tarapatach. Czy branża wyjdzie z kryzysu?
Co istotne, nie oznacza to, że Polacy odwrócili się od rowerów w ogóle. Jeśli chodzi o prywatne jednoślady, to jeszcze nigdy wcześniej nie korzystaliśmy z nich tak często.

Prywatny zamiast pożyczonego
Wygląda na to, że trend wynajmowania rowerów, nawet w sytuacji, gdy unikamy podróży transportem publicznym, odchodzi do lamusa. Teraz Polacy chcą jeździć na swoim. Zapewne chodzi o względy bezpieczeństwa w kontekście epidemii. Polskie Stowarzyszenie Rowerowe (PSR) mówi wręcz o rewolucji. I trudno, by opisać to zjawisko inaczej, skoro – w wyniku pandemii – aż 41 proc. z nas wybiera właśnie ten pojazd zamiast komunikacji miejskiej czy taksówki.