We środę, 25 grudnia, okazało się, że tak nie jest. Mimo tragedii, która wydarzyła się tego dnia wskutek ostrzelania azerskiego samolotu, oraz faktu, że Ukraina, broniąc się, wysyła na rosyjskie terytorium wojskowe drony, nad rosyjskim terytorium wciąż latają samoloty pasażerskie. Tylko od czasu do czasu ogłaszane są restrykcje. Niewykluczone, że teraz będzie ich więcej.
Czytaj więcej
Pasażer samolotu azerskich linii lotniczych, który rozbił się w środę w pobliżu miasta Aktau w Kazachstanie, w rozmowie z agencją Reutera relacjonował jak wyglądała ostatnia faza lotu.
Eksperci : Otwarta przestrzeń nad Rosją, to brak odpowiedzialności
O tym, że nad Rosją jest bezpiecznie przekonywał kilka tygodni temu Willie Walsh, dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA). Teraz, po katastrofie w kazachskim Aktau, w oświadczeniu wydanym przez tę organizację domaga się uczciwego śledztwa w sprawie ostrzelania samolotu Azerbajian Airlines (AZAL). Wyniki dochodzenia mają być opublikowane w ciągu 30 dni. „Jeśli we wnioskach okaże się, że tę tragedię spowodowali wojskowi, muszą oni za nią odpowiedzieć i zostać sprawiedliwie osądzeni” - czytamy w wypowiedzi Willie Walsha.
- To jest kompletnie nieodpowiedzialne, że rosyjska przestrzeń powietrzna jest nadal otwarta i linie lotnicze korzystają z niej w regularnych rejsach. Przecież rosyjska przestrzeń to teren aktywnych działań wojskowych. Wszystkie cywilne loty powinny tam zostać wstrzymane. Tak jak jest to obecnie nad terytorium Ukrainy – mówi Fabian Hoffman, ekspert rynku zbrojeniowego w wypowiedzi dla „Kyiv Independent”.
Tym razem Rosjanie tylko przez kilka godzin próbowali się wykręcać od odpowiedzialności. Potem Władimir Putin zareagował w swoim stylu. Przyznał wprawdzie, że azerski samolot próbował lądować w Groznym, ale - jak przekonywał - miasto wtedy akurat było atakowane przez ukraińskie drony, więc rosyjska obrona przeciwlotnicza musiała je zestrzeliwać.