Negocjacje w sprawie podwyżek dla pracowników obsługi naziemnej Lufthansy i personelu cały czas się toczą. Związkowcy nie mają złudzeń co do ich szybkiego zakończenia. W każdym razie porozumienia przed Wielkanocą raczej nie będzie. Jeśli w tym czasie nie dojdzie do zaostrzenia sporu, podróże w okresie świąt powinny odbywać się normalnie.
Strajk to koszt. Ale czyj?
W wywiadzie udzielonym CNN prezes Lufthansy, Carsten Spohr był pełen optymizmu co do szybkiego zakończenia sporu. — Mamy w tej chwili wyjątkową sytuację – odczuwalne są jeszcze efekty wysokiej inflacji z roku biegłego i zrównoważona sytuację z niskim bezrobociem na rynku pracy. Takiej sytuacji nie mieliśmy w Niemczech od wielu lat. A jeśli chodzi o strajki, to sadzę, że najgorsze mamy za sobą. Lufthansa nie jest pojedynczą linią lotniczą, tylko grupą przewoźników. Kilka lat temu w całej grupie LH wprowadziliśmy zasadę, że każdy pojedynczy strajk jest zaliczany jako koszt dla grupy strajkujących pracowników. Jest to elementem dyscyplinującym i mam nadzieję, że ludzie wreszcie to zrozumieją, bo strajki ostatecznie są ze szkodą dla nich samych. Sądzę, że w tej sytuacji nasz zespół musi zrozumieć , że strajki są stratą dla nich, dla całej naszej branży, a pasażerowie są niezadowoleni i wybierają inne centra przesiadkowe — tłumaczył filozofię zarządu podczas konferencji A4E, organizacji zrzeszającej linie lotnicze wykonujące 80 proc. połączeń w Europie.
Utrata zaufania
Wiceprezes LH ds. finansowych, Remco Steenbergen nie ukrywa, że tegoroczne strajki były wyjątkowo dotkliwe, ponieważ ich konsekwencje były odczuwalne jeszcze w kilka dni po zakończeniu protestów. — Jeszcze na początku marca nie sądziliśmy, że będzie to aż ćwierć miliarda euro— mówił w rozmowie z Deutsche Welle.
W wewnętrznej notatce, która natychmiast wypłynęła do mediów pisał, że dodatkowe koszty wynikały z konieczności przeorganizowania lotów, zapewnienia obsługi z przez grupę pracowników, którzy nie brali udziału w protestach, zmian w rozkładach oraz utracie zaufania ze strony pasażerów. Utratę przychodów można łatwo pokazać na przykładzie lotów między centrum przesiadkowym we Frankfurcie i San Francisco — to połączenie, z przyczyn organizacyjnych, musiało zostać zawieszone na tydzień.
Remco Steenbergen ujawnił, że nadal odczuwalny jest spadek zaufania do Lufthansy, a jeśli pasażerowie zakładają rezerwacje, to starają się unikać podróży przez Monachium i Frankfurt — dwa największe centra przesiadkowe Grupy LH. Podobnie jest z transportem cargo, który również ucierpiał z powodu strajków.