- Bilety są zbyt tanie. Więc ceny będą rosły przynajmniej przez następnych 5 lat - powiedział prezes Ryanaira, Michael O’Leary w rozmowie z „Financial Times”. Przyznał, że jest to odwrót od filozofii, którą kiedyś zaszokował rynek lotniczy i zachęcił do latania także tych konsumentów, którzy o podróżach myśleli jako o szczycie luksusu. Wtedy rewolucyjna polityka Ryanaira zmusiła przewoźników tradycyjnych do obniżenia taryf, chociaż produkt, jaki oferowały Lufthansa, Air France, a także LOT był zupełnie inny od tego, co można było kupić w Ryanairze. Lufthansa, LOT i Air France także zmieniły się od tego czasu, między innymi kończąc z bezpłatnymi posiłkami na pokładzie i wprowadzając nową politykę bagażową.
Teraz O’Leary nie ukrywa: nasze bilety nie mogą kosztować średnio po 40 euro za trasę. Ich cena musi wzrosnąć do 50-60 euro. - Tak to prawda niskie ceny wprowadziliśmy my i zarobiliśmy na tym ogromne pieniądze. Ale w tej chwili już nie wierzę, że ceny na poziomie 40 euro są do utrzymania. To zdecydowanie za mało - mówił O’Leary.
Jego zdaniem ceny ropy i gazu pozostaną bardzo wysokie do czasu, kiedy Europa nauczy się radzić sobie bez dostaw z Rosji. W przypadku Ryanaira ropa z ceną powyżej 110 dolarów za baryłkę nie jest dużym problemem, bo irlandzki przewoźnik wykupił sobie ubezpieczenie od wzrostu cen i dla niego cena baryłki, to 65 dolarów.
Otwarcie o podwyżce cen informuje także Lufthansa, która wcześniej zapowiedziała odwołanie ponad 3 tys. rejsów lipcu i sierpniu. Teraz linia robi wszystko, aby zniechęcić do latania. Linia skasowała wszystkie niższe taryfy i w każdej klasie pozostawiła tylko najwyższe. I tak bilet na trasie Frankfurt - Londyn w klasie ekonomicznej na podróż w lipcu, to wydatek 1000 euro. Rzeczywiście cena jest zaporowa. Sierpniowy rejs na tej samej trasie, to wydatek zaledwie 80 euro.
„Lufthansa robi wszystko, aby każdemu pasażerowi z odwołanym rejsem zapewnić możliwość alternatywnej trasy podróży. W związku z tym zdecydowanie ograniczyliśmy możliwość rezerwacji podróży w lipcu” - napisał rzecznik przewoźnika. Jednocześnie linia przyznaje, że na jaką-taką normalizację można liczyć dopiero tej zimy, kiedy uda się zatrudnić więcej pracowników. W tym tygodniu nad sytuacją na rynku lotniczym ma pochylić się rada nadzorcza przewoźnika.