Coraz bardziej prawdopodobna porażka Johna McCaina nie jest wcale najgorszym scenariuszem, jakiego obawia się jego partia.
Jak przyznaje niekryjący prawicowych sympatii profesor politologii z Uniwersytetu Wirginii i znany komentator telewizyjny Larry Sabato, sytuacja republikanów wygląda fatalnie na całej linii frontu. – Całe środowisko polityczne jest dziś dla nich wysoce niesprzyjające. McCain próbował coś zmienić, ale kryzys finansowy sprawił, że wszelkie jego ruchy zwyczajnie wtapiały się w tło – twierdzi w rozmowie z „Rz” Sabato. Uwaga wielu republikanów zaczyna się skupiać na uratowaniu co się da w Kongresie, szczególnie w Senacie.
Przedstawiciele partii przyznają, że sytuacja wygląda dramatycznie i że w zasadzie wszyscy republikanie startujący w tym roku w wyborach do Kongresu muszą toczyć zażarte boje o przetrwanie. – Czegoś takiego jeszcze nasza partia nie doświadczyła. Żaden polityk naszej partii nie może być pewien swego fotela – przyznaje przedstawicielka republikańskiego komitetu zajmującego się kampaniami do Kongresu Karen Hanretty.
Dotyczy to nawet doświadczonych i popularnych dotąd senatorów, takich jak Norm Coleman z Minnesoty, Susan Collins z Maine czy przywódca republikańskiej mniejszości Mitch McConnell z Kentucky. W niegdyś prorepublikańskiej Wirginii fotel odchodzącego na emeryturę senatora Johna Warnera wydaje się poza zasięgiem jego partii – miażdżącą przewagę w sondażach ma noszący to samo nazwisko, ale reprezentujący Partię Demokratyczną Mark Warner.
Najbardziej jaskrawym przykładem sytuacji, w jakiej znajdują się republikanie, jest senator Elizabeth Dole z Karoliny Północnej. Teoretycznie pani Dole ma wszystkie atuty: jest bardzo znana, ogólnie szanowana, reprezentuje tradycyjnie republikański stan i ma przeciwko sobie mało znaną rywalkę. A mimo to przed republikańską panią senator stoi groźba wyprowadzki z Kapitolu.Co dwa lata Amerykanie wybierają jedną trzecią składu 100-osobowego Senatu, co po dodaniu dwóch zwalniających się foteli oznacza, iż za tydzień zadecyduje się los 35 mandatów. Aż 23 z nich znajduje się dziś w rękach republikanów. Jeśli większość przejdzie w ręce demokratów, mogą oni osiągnąć magiczną liczbę 60 miejsc w Senacie. Taka większość uniemożliwia mniejszości blokowanie debaty nad projektami ustaw (tak zwany filibuster) i przy jednoczesnym zwycięstwie demokratów w wyborach do Izby Reprezentantów i Obamy do Białego Domu daje im całkowitą kontrolę na procesem legislacyjnym.