Brunatny lis pustyni

Kult „rycerskiego” Erwina Rommla miał pewne realne podstawy, ale nie sposób oderwać tej postaci od zbrodniczego reżimu, któremu służył do końca. Próba podziału wojennej rzeczywistości na „czysty” Wehrmacht i krwawy aparat zbrodni Rzeszy to złudne rozróżnienie

Publikacja: 10.04.2009 19:38

Ulubiony kadr propagandy Goebbelsa: Rommel wywyższony talentem i siłą woli, ale jak przystało na nar

Ulubiony kadr propagandy Goebbelsa: Rommel wywyższony talentem i siłą woli, ale jak przystało na narodowego socjalistę — zawsze blisko prostych żołnierzy

Foto: EAST NEWS

Wystawa „Mit Rommla” w Stuttgarcie nieprzypadkowo chyba zbiegła się z filmem „Walkiria” i dyskusją o postaci Clausa von Stauffenberga. Feldmarszałek Erwin Rommel także przez wiele lat był fanatycznym wyznawcą Hitlera. Gdy Niemcy zaczęli przegrywać, otarł się o spisek 20 lipca. Hitler, egzekwujący zemstę na realnych i domniemanych spiskowcach, zmusił go do samobójstwa. Nie chcąc niszczyć mitu „lisa pustyni”, dyktator ogłosił, że feldmarszałek zginął w wypadku samochodowym.

Co jest ważniejsze dla oceny Rommla – pytają autorzy wystawy. Lata wiernej służby Hitlerowi czy udział w buncie? Wracamy do starego pytania: czy bez widma klęski wojennej III Rzeszy Stauffenberg i Rommel pomyśleliby o buncie?

Dom Historii Landu Badenia-Wirtembergia, gdzie zorganizowano wystawę, to nowoczesny budynek przy jednej z głównych ulic Stuttgartu. W jego holu znajdziemy okolicznościową tablicę z okazji 80. urodzin Manfreda Rommla – burmistrza miasta w latach 1974 – 1996 roku, a jednocześnie syna hitlerowskiego feldmarszałka. Nawet najbardziej podejrzliwi antynaziści nie sugerują, że Rommel junior ma jakiekolwiek ciągotki do brunatnej przeszłości. Jest solidnym chadeckim demokratą i jako burmistrz Stuttgartu wspierał budowę placówki służącej rozliczaniu się Niemców ze swoją historią.

Dla starszych wojenna duma ze szwabskiego rodaka, który ogrywał Brytyjczyków na libijskich pustyniach, łatwo zmieniła się w odpowiednią na powojenne czasy dumę z Rommla jako ofiary Hitlera. Beneficjentem tej przemiany był wybierany na kolejne kadencje syn „lisa pustyni”. A jednak nowym pokoleniom starczyło dojrzałości, by zadać wiele nowych pytań na temat Rommla. Miarą dojrzałości Niemców w dyskusji o swojej historii jest to, że nikt nie powoływał się na szacunek wobec Rommla juniora, aby wyciszyć rozrachunek z legendą jego ojca.

Autorzy wystawy spróbowali poszukać prawdy o „lisie pustyni”. Nie tylko chcieli zrozumieć, jak powstał mit rycerskiego dowódcy, ale i zadać pytanie, czy można było w ogóle być nieskalanym rycerzem w służbie brunatnego tyrana? Wystawa „Mit Rommla” przypomina opowieści o gwiazdorach, których przygniotła wypracowana z trudem sława. Rommel zaprzedał duszę diabłu, aby dojść do statusu gwiazdy wojennej popkultury, ale gdy próbował potem diabła zdradzić, ten zmusił niegdysiejszego ulubieńca do samobójstwa. A wszystko to zamaskowano zakłamanym pogrzebem na koszt III Rzeszy. Nieprzypadkowo filmowy zapis tej propagandowej komedii jak memento otwiera opowieść o losach najsłynniejszego dowódcy armii Hitlera.

[srodtytul]Nauczka z Monte Matajur[/srodtytul]

Urodzony w 1891 roku Rommel należał do generacji, dla której życiowym egzaminem była I wojna światowa. Miał nieco lepsze urodzenie niż dwa lata młodszy Hitler – pochodził ze szwabskiej szlachty i ukończył szkołę kadetów w Gdańsku. Ale nie był adiutanckim paniczykiem – jako prosty porucznik 124. Pułku Piechoty walczył zawsze w pierwszej linii.

Już w pierwszym roku wojny zdobył Żelazny Krzyż, a w październiku 1917 roku dokonał brawurowego odbicia bronionego przez Włochów wzgórza Monte Matajur.

Gdy miesiąc później inny oficer otrzymał za „jego zwycięstwo” prestiżowy order Pour le Merite, rozgoryczony Rommel złożył oficjalny protest. W sztabie wyjaśniono w końcu sprawę i ambitny porucznik otrzymał zasłużony order. Incydent nauczył Rommla, że jeśli samemu nie zadba się o swoją sławę – inni będą zbierać owoce zwycięstwa.

Po I wojnie pozostaje w Reichswehrze. Gdy w 1933 roku Hitler dochodzi do władzy – oficer jest pełen uznania dla nowego władcy, który hojnie wyposaża Wehrmacht w broń pancerną. W 1937 roku ukazują się wspomnienia Rommla z wojny „Piechota atakuje”. Książka trafia w ręce Hitlera, który zachwyca się jednym z „oficerów prosto z okopów”, których wódz III Rzeszy przeciwstawiał arystokratycznym szczurom ze sztabu.

Nieprzypadkowo w 1939 roku w trakcie wizyty Hitlera w zdobytej Polsce Rommel zostaje szefem jego wojskowej ochrony. W czasie kampanii francuskiej 1940 roku Führer oddaje mu już do dyspozycji 7. Dywizję Pancerną, a wdzięczny generał pokazuje światu, jak się prowadzi blitzkrieg. Już wtedy jako jedyny z dowódców poleca rozdawać żołnierzom pocztówki ze swoim wizerunkiem. Inni dowódcy kpią, że to żałosne autoreklamiarstwo. Ale korespondenci wojenni, zachwyceni ułatwieniami, jakie im zapewnia Panzergeneral – zwracają na niego uwagę samego Göbbelsa. „Nareszcie mamy nowoczesnego generała, który rozumie, że kamera filmowa to równie ważna broń jak czołgi” – zachwycał się szef propagandy III Rzeszy.

W lutym 1941 roku Rommel zostaje skierowany do Afryki północnej, gdzie Włosi chwieją się pod atakami Brytyjczyków. Na czele Afrika Korps najpierw opanowuje brytyjskie natarcie, ale już od stycznia 1942 roku przechodzi do kontrataku. Zaskakuje Brytyjczyków śmiałością manewrów i niekonwencjonalnymi pomysłami. Śmiga nad pustynią rozpoznawczym storchem. Każe symulować atak pancerny za pomocą setek pojazdów wzbudzających na pustyni ogromny kurz, aby w tym samym czasie uderzyć w najmniej oczekiwanym miejscu.

Sukcesy „lisa pustyni” to prawdziwy dar losu dla Göbbelsa. W grudniu 1941 r. załamuje się niemiecka ofensywa na Moskwę. Niepowodzenia w Rosji na gwałt trzeba czymś przykryć. Na legendę Rommla ciężko pracuje całe Propagandaministerium.

Jest to tym łatwiejsze, że był to naprawdę charyzmatyczny dowódca i miał – do czasu – tak wysoko cenione przez Napoleona szczęście. Zawsze dowodził z pierwszej linii walki, jadł z szeregowcami z jednego kotła i nigdy nie szafował lekkomyślnie żołnierską krwią. W czerwcu 1942 roku Rommel zdobywa brytyjską twierdzę Tobruk i, jak wierzy Hitler, w zasięgu ręki ma Suez, a potem skieruje się na Kaukaz, gdzie ma napotkać czołówki Wehrmachtu z frontu rosyjskiego.

Rommel okupuje okładki ilustrowanych magazynów i otwiera czołówki kronik filmowych. W skórzanym płaszczu, z nieregulaminowym szalikiem w kratę i w brytyjskich goglach staje się najlepiej rozpoznawalną ikoną niemieckiej armii.

Dochodzi do tego, że osobiście komentuje na potrzeby niemieckiego radia sytuację bitewną – taki reportaż z pola walki dociera do słuchaczy w Rzeszy tylko z parogodzinną zwłoką.

Göbbels chętnie ściąga Rommla do Berlina na propagandowe wiece w berlińskiej Sporthalle, gdzie jako symbol zwycięstwa wprawia w euforię wielotysięczne tłumy. Ale pod wrażeniem „lisa pustyni” byli i alianci. Okładkę amerykańskiego tygodnika „Time” z 13 lipca 1942 roku zdobiła twarz najsłynniejszego niemieckiego wojskowego i rysunek symbolizujący marsz na Suez.

[srodtytul]Do gorzkiego końca[/srodtytul]

Jesienią 1942 roku szala zwycięstw zaczyna się jednak przechylać na stronę Anglosasów. Feldmarszałek przygrywa bitwę pod El- Alamejn. Hitler domaga się walki o każdą piędź ziemi, ale Rommel rozkazuje odwrót. Jeszcze z racji dawnej sympatii Hitler nie wyciąga poważniejszych konsekwencji za taką niesubordynację. Ale i tak Rommlowi bardziej niż niemądre rozkazy Hitlera doskwiera brak zaopatrzenia i paliwa. Brytyjczycy kontrolują już w pełni Morze Śródziemne i morskie transporty z Włoch są coraz rzadsze.

W lutym 1943 Hitler odwołuje Rommla z Afryki, chcąc uratować jego sławę. Trzy miesiące potem resztki Afrika Korps kapitulują. Rommel zapada w depresję, nasilają się kłopoty ze zdrowiem. Przez chwilę Hitler próbuje wykorzystać go we Włoszech, ale w końcu wysyła go do Normandii, aby przygotował wybrzeże do inwazji aliantów.

Ale i tu Rommel nie umie dorównać swojej sławie. Liczni wrogowie co rusz podstawiają mu nogę. Prześladuje go wreszcie zwykły pech. W przededniu inwazji na Normandię wyjeżdża do żony w Szwabii.

Gdy wraca, jest już za późno na zmiażdżenie aliantów na plażach, a Rommel traci czas na spory kompetencyjne z głównodowodzącym we Francji gen. Gerdem von Rundstedtem. 17 czerwca 1944 roku znów dopada go pech – jego limuzynę ostrzeliwują alianckie myśliwce i Rommel zostaje ciężko ranny. Gdy 20 lipca dochodzi do próby generalskiego zamachu stanu – marszałek przebywa w szpitalu na rekonwalescencji. Jesienią 1944 roku gestapo dochodzi do wniosku, że wiedział o planowanym zamachu na Hitlera. Zdeterminowany, aby raz na zawsze zniszczyć siłę generalicji, wódz III Rzeszy nie ma już żadnego sentymentu do Rommla. Wysłannicy Hitlera stawiają „lisowi pustyni” ultimatum: albo dobrowolne otrucie się, albo hańbiący proces i represje wobec najbliższych. Rommel zgadza się na przyjęcie trucizny, a Göbbels oficjalnie ogłasza, że „ukochany” feldmarszałek zginął w wypadku samochodowym.

Czy Rommel był znaczącym uczestnikiem spisku przeciw Hitlerowi? Pewne jest tylko to, że między lutym a czerwcem 1944 roku do Rommla docierali uczestnicy zamachu 20 lipca. Na ile Rommel gotowy był poprzeć zamachowców i jak daleko posunięte obietnice złożył spiskowcom? Czy był gotów stanąć na czele sil zbrojnych po zamachu? Rozmowy odbywały się zazwyczaj w cztery oczy i znamy z nich tylko nieliczne relacje. Zwolennicy feldmarszałka wskazują, że wymuszenie na nim śmierci jest najlepszym dowodem na jego istotny udział w spisku. To wcale nie tak mocny argument. Hitler po zamachu wpadł w amok zemsty i żądał śmierci każdego, na kogo padł choćby cień podejrzenia. Ponadto Rommel miał wielu wrogów na czele z upokorzonym niegdyś przezeń Martinem Bormannem. Hitler łatwo więc spisał na straty Rommla, z którego i tak od dłuższego czasu nie było żadnego pożytku.

[srodtytul]Rommla życie po życiu[/srodtytul]

W 1952 roku na ekrany amerykańskich i brytyjskich kin, a potem także w Niemczech Zachodnich, wchodzi hollywoodzki film „Lis pustyni” z Jamesem Masonem w tytułowej roli.

Amerykańscy twórcy wykorzystali wojenną popularność Rommla do opowiedzenia o nieznanym szerzej epizodzie jego otarcia się o spisek 20 lipca i wymuszonej śmierci. „Pieśń o bohaterze wyśpiewana przez jego przeciwników” – tak reklamowała film „Stuttgarter Zeitung”. Film uznano nad Renem za oficjalne uznanie Rommla za bojownika z nazizmem. Dla byłych wojskowych Rommel był wygodnym symbolem „czystego” Wehrmachtu, który nie odpowiada za zbrodnie SS i gestapo.

Dla twórców Bundeswehry na czele z generałem Hansem Speidlem sławny feldmarszałek był o wiele atrakcyjniejszym patronem nowej armii niż wówczas mało znany Claus von Stauffenberg.

Brytyjczycy i Amerykanie sami po rycersku cenili Rommla, tym bardziej więc nie oponowali przeciw nowemu kultowi. Imieniem Rommla nazwano liczne koszary, ulice w miastach NRF i pierwszy niszczyciel Bundesmarine. Kult Rommla w niemieckiej armii trwa do dziś. Na wystawę w Stuttgarcie przywieziono z Muzeum Wojsk Pancernych Bundeswehry eksponowaną tam na stałe świecką relikwię – jego gipsową maskę pośmiertną.

Fala rewizji mitu „lisa pustyni” zaczęła się w latach 70. Pierwszy do ataku ruszył lewicowy „Spiegel”, ogłaszając w sierpniu 1978 roku koniec jego legendy. W 1985 działacze pokojowi zasłonili pomnik ku czci Rommla w Heidenheim transparentem z pytaniem „Pomnik dla nazibohatera?”. Kolejne graffiti na pomniku bywają bardziej dosadne – „nazistowska świnia” czy „faszysta”. W maju 2001 roku rada miejska Goslar zadecydowała o usunięciu z miejscowych koszar tablic ku czci feldmarszałka, które zamontowano w 1961 roku dla uczczenia jego służby w tym mieście. Dziś kult Rommla w Bundeswehrze trwa, ale w polityce historycznej feldmarszałek wyraźnie przesunięty został w cień. O ile w latach 60. Rommel przysłaniał swą sławą Stauffenberga – o tyle dziś role się odwróciły.

[srodtytul]Krew na pustynnym piasku[/srodtytul]

Autorzy wystawy w mądry sposób przypominają, że największym sukcesom Rommla w Afryce towarzyszyła w Europie kulminacja zbrodni nazizmu.

Na zdjęciach z października 1941 roku, gdy Rommel zatrzymywał brytyjską ofensywę na linii al-Ageil, wyliczono równoległe wydarzenia, np. początek deportacji niemieckich Żydów do gett na wschodzie i zajęcie Odessy, gdzie dokonano mordu na 19 tys. Żydów. Pierwszym miesiącom 1943 roku, czyli końcowej fazie walk Afrika Korps, towarzyszą daty: 22.02.1943 – wyrok śmierci na rodzeństwo Schollów oraz 14.03.1943 – deportacja do Auschwitz ponad 20 tys. krakowskich Żydów.

Zwiedzającemu wystawę nasuwa się kolejne pytanie – co było, gdyby czołówki pancerne Rommla przeszły Egipt i zajęły Palestynę? Nie ma wątpliwości, że w razie zajęcia Palestyny przez Afrika Korps natychmiast przybyliby tam spece z SS, którzy zorganizowaliby tak jak w Jedwabnem „spontaniczne” pogromy na Żydach, a potem zbudowaliby fabryki śmierci na wzór Auschwitz i Treblinki.

A co z faktem, że wojnę z Brytyjczykami zapamiętano jako rycerski pojedynek?

Wojnę na pustkowiach łatwiej prowadzić z dżentelmeńską galanterią. Brytyjczycy zawsze w skrytości ducha imponowali Niemcom. Na bezludnych terenach nie było zbyt wiele ludności cywilnej, a podwładni Rommla dostali polecenie, by unikać zrażania do siebie nielicznych Berberów i Arabów.

Ale jak przypomina wystawa, w listopadzie 1942 roku niemieckie władze zadbały o rejestrację wszystkich Żydów w Tunisie, nakazując im noszenie gwiazd Dawida. Około 5 tys. z nich skierowano do obozów pracy, a 160 Żydów francuskich wysłano drogą morską do europejskich obozów zagłady. Tę działalność gestapo osłaniała Afrika Korps. Dopiero gdy w maju 1943 roku Amerykanie zmusili do kapitulacji resztki korpusu – tunezyjscy Żydzi mogli odetchnąć.

Wystawa w Stuttgarcie to przykład mądrej dekonstrukcji już istniejącego mitu. Mitu zbudowanego na wojennej propagandzie Rzeszy i wskrzeszonego instrumentalnie po wojnie dla zbudowania jakiejś tożsamości Bundeswehry.

Autorzy pokazują, że kult Rommla miał pewne realne podstawy – jego talent strategiczny, respekt aliantów, żołnierskie cnoty – ale potrafią jednocześnie wskazać, że mitu „lisa pustyni” nie sposób oderwać od zbrodniczego reżimu, któremu służył do końca. Że ucieczkowa próba podziału wojennej rzeczywistości na „czysty” Wehrmacht i mający krew na rękach aparat zbrodni Rzeszy to złudne rozróżnienie. Zrozumiałe dla traumy społeczeństwa przygniecionego klęską, ale nie do utrzymania przy głębszej refleksji nad istnieniem III Rzeszy.

I jeszcze jedno. Polski gość wystawy z gorzką ironią przeczytać może zacytowane na wystawie słowa Rommla z czerwca 1944, gdy feldmarszałek przerażony miażdżeniem Wehrmachtu przez amerykański walec przestrzegał, ze „nierówna walka szybko doprowadzi nas do końca”.

Gdy nierówna walka miażdżyła polskie wojsko w 1939 roku –wszystko dla Rommla było w porządku. I być może dlatego późniejsze wymuszone samobójstwo „lisa pustyni” z 1944 roku mało kogo w Polsce napełnia współczuciem. Zgromadzone na wystawie najwyższe ordery i toczona z najszlachetniejszych kruszców marszałkowska buława przypominają, jak wiele łask Hitlera spłynęło na dowódcę Afrika Korps, zanim klęska w Normandii skłoniła go do przemyśleń. Za mało, żeby zagrozić Hitlerowi, a jednocześnie za wiele, aby uniknąć amoku podejrzliwego tyrana. Na tle Rommla nawet Stauffenberg jawi się zaszczytniej.

[i]Wystawa „Mythos Rommel” w Domu Historii Landu Badenia-Wirtembergia w Stuttgarcie czynna będzie do 30 sierpnia 2009 r. Szczegóły na [link=http://www.hdgbw.de]www.hdgbw.de[/link][/i]

Wystawa „Mit Rommla” w Stuttgarcie nieprzypadkowo chyba zbiegła się z filmem „Walkiria” i dyskusją o postaci Clausa von Stauffenberga. Feldmarszałek Erwin Rommel także przez wiele lat był fanatycznym wyznawcą Hitlera. Gdy Niemcy zaczęli przegrywać, otarł się o spisek 20 lipca. Hitler, egzekwujący zemstę na realnych i domniemanych spiskowcach, zmusił go do samobójstwa. Nie chcąc niszczyć mitu „lisa pustyni”, dyktator ogłosił, że feldmarszałek zginął w wypadku samochodowym.

Co jest ważniejsze dla oceny Rommla – pytają autorzy wystawy. Lata wiernej służby Hitlerowi czy udział w buncie? Wracamy do starego pytania: czy bez widma klęski wojennej III Rzeszy Stauffenberg i Rommel pomyśleliby o buncie?

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1154
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1150
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1149
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1148
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1147