Niewolnik Miszy Milionera

Szeregowy Popow po dziesięciu latach wrócił z Dagestanu. Nie wojował tam: był niewolnikiem. W końcu uciekł

Aktualizacja: 26.08.2011 01:39 Publikacja: 26.08.2011 01:36

Taka informacja nie jest w Rosji sensacją. Istnienie w tym kraju rozmaitych form niewolnictwa i półniewolnictwa jest rzeczą powszechnie znaną i dziennikarzom, i władzom.

Kiedyś przodował w tym Kaukaz północny, gdzie w oddalonych aułach niewolnictwo w zasadzie nigdy całkowicie nie odeszło w przeszłość, i gdzie zawsze, czy to na skutek wojen, czy wyjazdów młodych mężczyzn do pracy na niziny, panował deficyt siły roboczej. A na Kaukazie – Czeczenia. Wprawdzie temat nie-Czeczenów, chwytanych i trzymanych w górach jako niewolnicy, był jednym z dyżurnych wątków rosyjskiej propagandy, ale propaganda ta polegała na wyolbrzymieniu zjawiska, a nie na jego wymyśleniu.

Niewolnikami bywali jeńcy, a także ludzie porywani specjalnie w tym celu przez gangsterów (jak najbardziej rosyjskich) i sprzedawani. Byli również tacy, którzy jechali na Kaukaz dobrowolnie, do umówionej pracy, na miejscu byli pozbawiani dokumentów i obracani w niewolników.

Obecnie w procederze przoduje większy od Czeczenii Dagestan, a niewolnicy wykorzystywani są tam najczęściej do pracy w cegielniach (ta republika eksportuje cegłę na całą Rosję).

Los Andrieja Popowa był, jeśli mu wierzyć, dość typowy, bo podobne historie pojawiają się często w rosyjskich mediach. Służył pod Saratowem w batalionie budowlanym, którego żołnierze (zapewne dowództwo czerpało z tego zyski) budowali domy i pracowali na polach. Gdy jechał na którąś z budów, ktoś po drodze poczęstował go herbatą ze środkiem oszałamiającym.

Ocknął się już w Dagestanie, w cegielni należącej do niejakiego Miszy Milionera. Pracowało tam kilkuset mężczyzn. Wszyscy w takim samym położeniu, to znaczy pozbawieni dokumentów i bici za próbę sprzeciwu.

Uciekinierów przywoziła z powrotem... dagestańska milicja. Byli za karę maltretowani, zdarzył się podobno nawet przypadek spalenia dla postrachu jednego z nich żywcem w piecu.

Po dziesięciu latach Popowowi – teraz już trzydziestolatkowi, z wszystkimi wybitymi zębami – udało się uciec skutecznie, czyli przekroczyć granicę Dagestanu z rdzenną Rosją. Dotarł do rodzinnego Jerszowa. Zgłosił się na policję, która natychmiast... go aresztowała. Bowiem dziesięć lat temu został uznany za dezertera i prokuratura wypuściła za nim list gończy.

- Zrobimy wszystko, żeby mu pomóc. Jeśli mówi prawdę, to postanowienie o aresztowaniu powinno być cofnięte – mówi przewodnicząca saratowskiego oddziału organizacji matek żołnierzy Lidia Swiridowa.

W co najmniej jednym podobnym przypadku żołnierz Anton Kuzniecow, który zeznał że przez cztery lata był niewolnikiem w Dagestanie został schwytany na kłamstwie – co najmniej rok spędził w tym czasie pod fałszywym nazwiskiem w więzieniu za kradzieże. Możliwe więc, że również Popow naprawdę kiedyś zdezerterował i teraz konfabuluje.

Ale proceder niewolniczy istnieje w Dagestanie naprawdę. Dostarczycielami tego rodzaju siły roboczej są często pośrednicy, którzy w rosyjskich regionach nad dolną Wołgą werbują robotników do prac polowych. Na miejscu w Dagestanie są oni pozbawiani dokumentów, zamykani i zmuszani do pracy za darmo.

Ale popadnięcie w niewolnictwo grozi przede wszystkim żołnierzom. Wcale nie tylko na Kaukazie i wcale nie muszą oni być do tego porywani. Najczęściej po prostu oficer w oddalonym garnizonie... sprzedaje żołnierzy prywatnym przedsiębiorcom. Przy czym najwdzięczniejszymi ofiarami są żołnierze z lekkim niedorozwojem – są bowiem najbardziej posłuszni i raczej nie próbują uciekać. Dwa lata temu sąd wojskowy w Czycie skazał na trzy lata łagru majora Nasima Nazarowa, który za 65 tysięcy rubli (ok. 6 i pół tysiąca złotych) sprzedał przedsiębiorcy budowlanemu szeregowego Andrieja Rudenkę. Na budowie Rudenko uległ wypadkowi i stracił nogę.

– Myślałem, że zwycięzców się nie sądzi. Niestety, pomyliłem się – u nas ciągle karze się przedsiębiorczych ludzi – powiedział Nazarow w ostatnim słowie.

Korespondencja z Moskwy

Taka informacja nie jest w Rosji sensacją. Istnienie w tym kraju rozmaitych form niewolnictwa i półniewolnictwa jest rzeczą powszechnie znaną i dziennikarzom, i władzom.

Kiedyś przodował w tym Kaukaz północny, gdzie w oddalonych aułach niewolnictwo w zasadzie nigdy całkowicie nie odeszło w przeszłość, i gdzie zawsze, czy to na skutek wojen, czy wyjazdów młodych mężczyzn do pracy na niziny, panował deficyt siły roboczej. A na Kaukazie – Czeczenia. Wprawdzie temat nie-Czeczenów, chwytanych i trzymanych w górach jako niewolnicy, był jednym z dyżurnych wątków rosyjskiej propagandy, ale propaganda ta polegała na wyolbrzymieniu zjawiska, a nie na jego wymyśleniu.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1157
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1156
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1155
Świat
Ukraina: Kto może zastąpić pomoc wywiadowczą USA i Starlinki Muska?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1154