Bój o władzę w rządzie Australii

Dwoje laburzystów walczy o przywództwo w partii i o tekę premiera. Spór może pogrzebać ugrupowanie

Publikacja: 24.02.2012 02:03

Julia Gillard

Julia Gillard

Foto: AFP

To powtórka sytuacji sprzed niecałych dwóch lat. W czerwcu 2010 r. to Julia Gillard zastąpiła Kevina Rudda na stanowisku premiera Australii. Teraz Rudd chce zamiany – tyle że to on miałby przejąć ster rządu.

Gillard, wcześniej wicepremier i szefowa kilku resortów, zastępczyni Rudda, dokonała w 2010 r. niespodziewanego przewrotu w Australijskiej Partii Pracy (ALP). Rudd, który do 2009 r. cieszył się sporą popularnością, stracił sympatię szeregów partyjnych niezadowolonych ze sposobu kierowania ALP. Swe poparcie dla niego wycofał m.in. największy związek zawodowy Australian Workers Union. Gillard zażądała, by Rudd przeprowadził głosowanie w kierownictwie partii – i wygrała je. Jej konkurent w ogóle zrezygnował z kandydowania.

Wielki przegrany wkrótce wrócił do rządu, obejmując resort spraw zagranicznych. Wydawało się, że tandem Rudd – Gillard, choć w zmienionej formule, będzie funkcjonować nadal. Ale w minioną środę Rudd nagle, i to poza krajem (goszcząc w Waszyngtonie), złożył dymisję. Motywował to brakiem poparcia ze strony szefowej rządu. – Mogę pozostać ministrem spraw zagranicznych tylko wówczas, gdy będę cieszył się zaufaniem premier Gillard i jej najważniejszych ministrów – powiedział. Gdy to wydanie „Rz" oddawaliśmy do druku, Rudd był w drodze do kraju i zaraz po wylądowaniu w Brisbane miał oficjalnie zacząć walkę o przywództwo w ALP.

Natychmiast zaatakowali go współpracownicy pani premier. – Za długo Kevin Rudd przedkładał własny interes nad interesy ruchu laburzystowskiego i całego kraju. To trzeba powstrzymać – powiedział wicepremier Wayne Swan, dodając, że „największy beneficjent partii jest jej największym krytykiem". A pani Gillard zarządziła na 27 lutego głosowanie w kierownictwie ALP.

„ALP niszczy własny dom" – bulwersuje się dziennik „The Australian". Rząd się podzielił. 20 z 30 ministrów popiera swą szefową, czterech – jej konkurenta. Gillard w kierownictwie partyjnym może uzyskać 65 głosów, Rudd tylko 31, a siedem osób jest niezdecydowanych.

Rudd usiłuje przekonać niechętnych mu ministrów, że jeśli wygra, nikogo nie zdymisjonuje. I dowodzi, że w nadchodzących wyborach pani Gillard na pewno nie wygra z opozycją – liberałami Tony'ego Abotta. A premier chce ostatecznie rozprawić się z Ruddem. Sugeruje, że przegrany – w domyśle Rudd – powinien raz na zawsze wyrzec się ambicji i usiąść w tylnych ławach parlamentu.

Jak podkreślają australijscy eksperci, sytuacja jest szczególna. Laburzyści i sama Gillard tracą poparcie. Pani premier jest „nielubiana i utraciła społeczne zaufanie" – dowodził twórca portalu AustralianPolitics Malcolm Farnsworth w telewizji ABC. Powrót Rudda mógłby pomóc, ale on nie cieszy się poparciem w swej partii. „To tragedia laburzystów. Wyborcy ich za to potępią" – mówił Farnsworth. A komentator Graham Richardson pisał na łamach „The Australian": „Gillard pozostanie niepopularna i nieważne, kto wygra w poniedziałek, laburzyści będą się kierować ku największej porażce w swej historii. Dla tej wielkiej partii nie ma dobrego wyjścia – jedynie wybór między dzisiejszą lub wczorajszą porażką polityczną". Porażka dzisiejsza to Gillard, wczorajsza – Rudd.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019