Gangster znany jako Sal-vuccio należy do nowego pokolenia sycylijskich mafiosów, którym nie w głowie ascetyczny tryb życia. Lubił obnosić się ze swoim bogactwem: ubrania od Armaniego, rolex, audi A8. Było jasne, że na mafijnego bossa się nie nadaje. Klanem Riinów miał dowodzić starszy brat Giovanni. Został jednak schwytany i w 2001 roku skazany na dożywocie za cztery zabójstwa.
Salvuccio próbował przekonać rodaków, że się nawrócił i nie ma nic wspólnego z mafią. Zapisał się nawet na studia. Prokuratura na wszelki wypadek założyła mu podsłuch. W 2002 roku został aresztowany, bo okazało się, że ma zostać jednym z ważniejszych mafijnych bossów w Palermo. Dopiero po kilku latach sąd skazał go na osiem lat więzienia. Przekroczono jednak wszelkie dopuszczalne przez prawo terminy zarówno obowiązujące we Włoszech, jak i w Unii Europejskiej. Dlatego gangster mógł opuścić areszt. Z tej okazji w rodzinnym Corleone odbyła się uroczystość na kilkadziesiąt osób.
Włoska prasa pokpiwa, że jeśli cosa nostra miała trudności z wyborem następcy aresztowanego w listopadzie 2007 roku capo di tutti capi Salvatore Lo Piccolo, włoski wymiar sprawiedliwości sam podsunął jej rozwiązanie. Specjalne dochodzenie zarządzone przez ministra sprawiedliwości Lugiego Scottiego ma wykazać, czy ze strony sądownictwa chodziło wyłącznie o nieudolność, czy o sabotaż.
Takie przypadki zdarzają się we Włoszech bardzo często. W 1991 roku z podobnego powodu na wolność wyszło aż 30 sycylijskich bossów oskarżonych w wielkim procesie w Palermo, a osiem lat temu trzeba było zwolnić 11 mafiosów skazanych w pierwszej instancji na dożywocie.
Szef antymafijnej prokuratury Piero Grosso nie kryje rozczarowania. – My czujemy się pracownikami nieużytecznymi społecznie. Powolność wymiaru sprawiedliwości, szczególnie wobec mafiosów, stała się chorobą chroniczną – powiedział.