Bomba zapalająca rzucona w sobotę w nocy w kierunku budynku centrum żydowskiego w Moguncji zahaczyła o konary jednego z drzew i zamiast wzniecić pożar budynku wypaliła się na trawniku. Wybudowane kosztem 10 mln euro centrum żydowskie wraz z synagogą zostało otwarte zaledwie kilka tygodni wcześniej. Powstało w miejscu, gdzie spalona została synagoga podczas nocy kryształowej z 9 na 10 listopada 1938 roku, kiedy to bojówki nazistowskie zorganizowały w całych Niemczech pogromy instytucji żydowskich oraz sklepów należących do Żydów.

Bojówki takie działają nadal i nie ma praktycznie dnia, aby niemieckie media nie donosiły o antysemickich ekscesach w postaci profanacji żydowskich cmentarzy, malowania swastyk w miejscach publicznych czy też niszczenia tzw. kamieni pamięci. Kamienie te to niewielkie mosiężne kostki brukowe wmurowywane od kilku lat w miejscach, gdzie przed wojną mieszkali Żydzi. Na każdej widnieje nazwisko ofiary z datą i miejscem śmierci w Auschwitz czy innym obozie zagłady. Jest ich już w całych Niemczech prawie 30 tys. Niszczą je z zapałem neonaziści, jak chociażby sobotniej nocy w berlińskiej dzielnicy Schöneberg. Tej nocy dobrze znany policji neonazista demonstrował przed synagogą w centrum miasta pozdrowienie nazistowskie. Dzień wcześniej grupa neonazistów zgromadziła się wokół kliniki w dzielnicy Neuköln, gdzie przed rokiem zmarł jeden z funkcjonariuszy NPD, legalnie działającego ugrupowania liczącego w całym kraju ponad 5 tys. członków. Z Kreuzbergu wyruszył natychmiast w tym kierunku kilkusetosobowy pochód lewaków, ubranych na czarno z czarnymi maskami na twarzach, wznosząc okrzyki: „Nazi raus”. Takie i podobne sceny to codzienność nie tylko w Berlinie, ale w wielu dużych niemieckich miastach.

Przy tym neonazistowska NPD ma już najlepszy czasy za sobą. Traci członków, ma kłopoty finansowe, powstają coraz to nowe społeczne komitety monitorujące działalność każdej z licznych grup neonazistowskich. – Nie sposób sobie wyobrazić, aby ugrupowania skrajnej prawicy mogły uzyskać takie poparcie jak w Austrii, Francji czy Holandii – twierdzą zgodnie eksperci. Neonaziści nie dają jednak za wygraną. Zwłaszcza na wschodzie Niemiec, gdzie mają najwięcej zwolenników. Jak donosi „Der Spiegel” w Turyngii pojawiły się ostatnio trzy bezpłatne gazetki o łącznym nakładzie 160 tys. egzemplarzy. – Docieramy do kręgów konserwatywnych, z którymi wcześniej nie mieliśmy kontaktu – tłumaczy Patrick Wieschke, 29-letni funkcjonariusz NPD i wydawca. Spędził dwa lata w więzieniu za podłożenie bomby pod kioskiem należącym do Turka. Obecnie pragnie uchodzić za poważnego polityka i dziennikarza.

[i]Korespondencja z Berlina[/i]