– Zawsze można powiedzieć, że można było zrobić więcej. Ale w wyniku naszych działań przesunięto uchwalenie tej ustawy co najmniej o rok – mówi.
Co robiła Polska? – W Radzie Europy blokowaliśmy raport o mniejszościach narodowych, domagając się zapisu, że na Litwie nie dzieje się dobrze. Z inicjatywy Polaków sprawa była poruszana na forum Parlamentu Europejskiego. W polskim Sejmie powstała Grupa do Spraw Trudnych – wylicza Borowski.
– Były noty dyplomatyczne, spotkania, prośby, presja. Były wystąpienia na forum obu parlamentów, noty ministra Radosława Sikorskiego, interwencja ambasadora. Wszystkie narzędzia, którymi dysponowaliśmy, zostały wykorzystane – wtóruje mu Aziewicz.
W ostatnich dniach przed podpisaniem ustawy, która może doprowadzić do likwidacji połowy polskich szkół na Litwie, Ministerstwo Edukacji zaprosiło do rozmów Litwinów. – Strona polska zwróciła się do ministra edukacji Litwy z prośbą o wspólne przeanalizowanie – w grupie ekspertów – prawa dotyczącego szkolnictwa mniejszości narodowych w Polsce i na Litwie w celu dokonania wyboru rozwiązań przynoszących korzyści zarówno naszym państwom, jak i litewskiej mniejszości narodowej w Polsce oraz polskiej mniejszości narodowej w Republice Litewskiej – informował nas Grzegorz Żurawski, rzecznik MEN
Litwini odmówili.
Na życzenie rodzica
– Myślę, że po polskiej stronie panował nastrój rezygnacji i przekonanie, że niewiele da się zrobić, bo Litwini są nieustępliwi. A trzeba było próbować innych metod, na przykład poprosić o mediację eksprezydenta Litwy Valdasa Adamkusa, a może także Aleksandra Kwaśniewskiego – powiedział „Rz" eurodeputowany Paweł Kowal (PJN).