„Wieczna pamięć ofiar ludobójstwa", „Żądamy przywrócenia języka krymskotatarskiego", „Żądamy przyjęcia ustawy o przywróceniu praw narodu krymskotatarskiego" – takie transparenty nieśli uczestnicy spotkania zorganizowanego przez Medżlis, oficjalną reprezentację Tatarów. Specjalne posłanie przekazał znajdujący się na leczeniu premier Krymu Anatolij Mohylow. „Podzielamy ból każdego, kto ucierpiał podczas masowych wysiedleń" – napisał.
Dzień wcześniej ukraińska Rada Najwyższa była bliska przyjęcia ustawy uznającej deportację Tatarów za przestępstwo i przyznającej deportowanym rekompensaty finansowe. Jak podkreślił lider Tatarów, deputowany Mustafa Dżemilew, analogiczna ustawa została już przyjęta w 2004 r., ale nałożył na nią weto ówczesny prezydent Leonid Kuczma.
Wydawało się, że z projektem nie będzie żadnego problemu, poparli go przedstawiciele rządzącej Partii Regionów. Ale potem wystąpił lider komunistów Petro Symonenko, który podkreślił, że deportacja została przeprowadzona „dla ocalenia narodu krymskotatarskiego". Bo na stronę Hitlera „przeszła cała dywizja Czerwonej Armii złożona z Tatarów" – i to oni później „strzegli obozów koncentracyjnych". Chodziło więc o „niedopuszczenie do wojny domowej".
Deportacja rozpoczęła się 18 maja 1944 r. NKWD wysiedliło 183 tys. ludzi, głównie do Uzbekistanu i Kazachstanu. Formalnie mogli wracać na swoje ziemie od 1974 r., ale na większą skalę powroty rozpoczęły się w 1989 r.