W obliczu głębokiego kryzysu politycznego jedyną nadzieją Italii na stworzenie rządu i funkcjonujący parlament jest blisko 88-letni Giorgio Napolitano, za młodu faszysta, przez lata komunista, a dziś gwarant demokracji, o którym Włosi mówią „król Jerzy I".
Tydzień temu zaakceptował powtórny wybór na prezydenta Włoch, by ratować ojczyznę przed chaosem i anarchią. Pogrążona w kryzysie i recesji Italia w wyniku lutowych wyborów stała się państwem, któremu grozi totalny paraliż. Nie można wyłonić rządu. Wobec braku rządu i opozycji parlament nie może procedować, bo nie sposób wyłonić komisji.
W obliczu realnej groźby instytucjonalnej śmierci państwa, po 50 dniach politycznego pata, karczemnych kłótni i swarów, bezradni politycy złożyli broń i udali się z prośbą o pomoc do pałacu prezydenckiego na Kwirynale. Napolitano przyjął hołd lenny i w poniedziałek, 22 kwietnia, przemawiając do parlamentu, wygłosił mowę, którą porównano do historycznych wystąpień Abrahama Lincolna i Lyndona B. Johnsona, gdy ten w 1964 r. znosił segregację rasową.
W niezwykle ostrym przemówieniu wygarnął politykom wszystko: totalny brak odpowiedzialności, przedkładanie interesu partii nad dobro kraju, a przede wszystkim wytworzenie atmosfery wzajemnej nienawiści, w której jedynym celem jest delegitymizacja i zniszczenie politycznego wroga za wszelką cenę, nawet losów państwa i obywateli. Z żelazną logiką arytmetyki parlamentarnej argumentował do obu stron politycznej barykady, lewicowej Partii Demokratycznej i centroprawicowego Ludu Wolności Silvio Berlusconiego: skoro nie możecie rządzić samodzielnie, musicie się pogodzić i rządzić razem. Zagroził, że jeśli polityczne spory znów przeważą nad instynktem państwowym, odejdzie, ale przedtem poinformuje naród dokładnie, kto za to odpowiada. Od czwartku w porozumieniu z prezydentem rząd wielkiej koalicji tworzy rzutki działacz Partii Demokratycznej Enrico Letta. Italia stała się de facto republiką prezydencką.
Giorgio Napolitano urodził się w 1925 r. w Neapolu. Ojciec Giovanni był znanym liberalnym adwokatem, poetą i eseistą. Mama Carolina Bobbio pochodziła z zamożnej mieszczańskiej rodziny. Choć uporczywie powtarzana do dziś plotka mówi, że jest nieślubnym synem ostatniego króla Włoch Humberta II. Rzeczywiście są do siebie nieco podobni. Dziś złośliwcy (np. Michele Serra z „Corriere della Sera"), zwracając uwagę na sędziwy wiek prezydenta, powiadają, że to nieprawda, bo w rzeczywistości to Napolitano jest ojcem Humberta.