Mieliśmy dobre i złe rozdziały historii, ale nie ograniczają się one jedynie do wydarzeń z 1943 roku. Powinniśmy brać pod uwagę także wydarzenia drugiej wojny światowej, a także lata po jej zakończeniu, uwzględniać ofiary nie tylko po stronie polskiej, ale także ukraińskiej.
Czysta statystyka nie daje równowagi. Oczywiście w tragedii wołyńskiej zginęło więcej Polaków, ale sprawę ofiar ukraińskich nie można przemilczeć. Fakt ten powinien znaleźć swoje miejsce w podręcznikach historii.
W ciągu dwudziestu dwóch lat od uzyskania ukraińskiej niepodległości zbudowaliśmy mocny fundament dla stosunków polsko-ukraińskich. Podobnych przypadków budowania pojednania w tak szybkim tempie w historii nie było. Polska jako pierwsza uznała niepodległość naszego kraju. Dziś Warszawa jest najważniejszym sojusznikiem Kijowa w sprawach europejskiej integracji, czyniąc wysiłki na rzecz podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE podczas szczytu państw Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.
Nie mamy żadnych powodów, by zaogniać sytuację. Badajmy tragedię wołyńską, przyczyny, przebieg, liczbę ofiar. Propagujmy wiedzę wśród społeczeństwa na temat tamtych wydarzeń. Nie dlatego, by uzasadnić przestępstwo, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Nie może jednak być tak, że po jednej stronie są wyłącznie bohaterowie, a po drugiej – przestępcy.
Polska podkreśla bohaterstwo swojej strony dowodząc, że Armia Krajowa czy Kresowa Samoobrona bohatersko walczyły w obronie Polaków. Co jednak z innymi? Co z Ukraińcami, którzy bronili przed polskim odwetem swoich wsi i ginęli?