Rządy maszynistów

Niedawno zakończył się najdłuższy strajk maszynistów kolejowych, a już zaczął się kolejny. Bundestag chce z tym skończyć.

Aktualizacja: 20.05.2015 22:35 Publikacja: 20.05.2015 21:05

Niemieckie dworce wyglądają tak jak ten w Hamburgu

Niemieckie dworce wyglądają tak jak ten w Hamburgu

Foto: AFP

Mimo przekleństw podróżnych jak Niemcy długie i szerokie, krytycznych artykułów prasowych i nieskrywanej wściekłości przedstawicieli biznesu niemieccy maszyniści nie zamierzają złożyć broni.

Rozpoczęli w środę kolejny strajk, dziewiąty już w ostatnich 12 miesiącach. Oznacza to, że zamarł ruch na kolei, a na autostradach pojawiły się korki, i to w chwili, gdy całe Niemcy przygotowują się do długiego weekendu z okazji Zielonych Świątek.

Nie kursują dwie trzecie pociągów dalekobieżnych. W wielu metropoliach sparaliżowany został transport podmiejski, a wynajęcie samochodu graniczy z cudem.

– To legalny strajk i jest najbardziej adekwatną odpowiedzią – twierdzi 56-letni Claus Weselsky, szef związku maszynistów GLD. Liczy on 33 tys. członków, w tym 19 tys. maszynistów. To niewiele w porównaniu z drugim związkiem działającym na kolei, EVD, który ma ponad 213 tys. członków. Ci nie strajkują, będąc mniej lub bardziej zadowoleni z płac, jakie oferuje im Deutsche Bahn.

Maszyniści nie są usatysfakcjonowani. Zarabiają wprawdzie więcej niż większość pracowników kolei, bo w granicach 2,5–3,5 tys. euro miesięcznie, ale chcą 5-proc. podwyżki wraz ze zmniejszeniem godzin pracy, co w sumie oznaczałoby dla Deutsche Bahn podwyżkę 15 proc. Domagają się także podwyżek dla innych pracowników, takich jak konduktorzy czy załoga wagonów restauracyjnych. Dla Deutsche Bahn jest to nie do przyjęcia.

Spór trwa i nie wiadomo, kiedy się zakończy. – Poinformujemy o tym 48 godzin przed końcem – zapewnia Weselsky.

Każdy dzień zastoju kosztuje niemiecką gospodarkę do 100 mln euro. Dziesięciodniowy strajk sprawi, że PKB Niemiec w II kwartale tego roku zmniejszy się o 0,1 proc.

W końcu jedna piąta produkowanych w Niemczech wyrobów transportowana jest koleją. Kosztuje też związek GLD, który wypłaca maszynistom 75–100 euro rekompensaty za każdy dzień strajku. Dzienne koszty wynoszą 150–200 tys. euro. GLD wydał już z własnej kasy ponad 2 miliony.

Ma jednak jeszcze nieco rezerw i jest zdecydowany na walkę do zwycięskiego końca.

W tym miejscu włącza się jednak Bundestag. W piątek głosować będzie nad nową ustawą, na podstawie której wynegocjowane przez dominujący związek zawodowy warunki pracy i płacy miałyby obowiązywać w całym przedsiębiorstwie.

Oznaczałoby to koniec władzy GLD na kolei. Ale także koniec wielu strajków pilotów, personelu latającego czy pracowników świadczących niektóre usługi pocztowe, gdzie stosunkowo niewielu pracowników może trzymać w szachu całe branże.

Nowa ustawa przywraca dominującą w Niemczech przez dziesięciolecia zasadę: jeden związek w jednej firmie. Została poważnie naruszona pięć lat temu orzeczeniem naczelnego sądu pracy, który uznał prawa również mniejszych związków. Efekt jest taki, że Niemcy, które słynęły w Europie z niewielkiej liczby strajków, zaczęły mieć nagle z tym problem.

W tym roku w wyniku strajków stracono 350 tys. godzin pracy, podczas gdy liczba ta była dwa razy mniejsza w całym roku ubiegłym. Okazało się też, że traci efektywność słynny niemiecki model uczestnictwa przedstawicieli pracowników w najważniejszych decyzjach dotyczących ich przedsiębiorstw tzw. Mitbestimmung.

Zdaniem rządu całość tych spraw wymaga uporządkowania w postaci nowelizacji. GLD zapowiada już, że zaskarży ustawę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1160
Świat
Indie – Pakistan: Przygotowania do wojny o wodę
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1157
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1156
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1155