Korespondencja z Brukseli
W poniedziałek w Brukseli na dwóch nadzwyczajnych szczytach spotkają się przywódcy 28 państw UE. Najpierw będą radzili razem z premierem Turcji, potem już tylko we własnym gronie. Temat ten sam: uchodźcy. Spotkanie przez cały ubiegły tydzień przygotowywał Donald Tusk, który odwiedził kluczowe dla kryzysu uchodźczego stolice: Ankarę, Ateny, Skopje, Lublanę, Zagrzeb, Belgrad i Wiedeń.
Na Bałkanach i w Austrii Tusk przekonywał, żeby działać razem i nie izolować Grecji, której w wyniku uszczelnienia granicy przez Macedonię i wprowadzenie obostrzeń przez Austrię grozi już katastrofa humanitarna. W Atenach szef Rady Europejskiej naciskał, żeby Grecy zajęli się poważnie ochroną swojego wybrzeża i rejestrowaniem uchodźców, a nie przewozili ich natychmiast autobusami na granicę z Macedonią. Wreszcie w najważniejszym miejscu swojej podróży, czyli w Turcji, uzgadniał zasady odsyłania imigrantów.
Według nieoficjalnych informacji Turcja gotowa jest zgodzić się na przyjmowanie tych, którzy nie uzyskali w UE azylu. To byłby przełom. Bo choć do tej pory UE zapowiadała, że przyjmować będzie tylko osoby uciekające przed śmiercią czy prześladowaniami głównie z Syrii, to w praktyce przyjmowała też falę imigrantów ekonomicznych z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. A oni przybywali, bo wiedzieli, że readmisja w praktyce nie funkcjonuje.
Teraz mogłoby się to zmienić. Ankara mogłaby się zgodzić w zamian za pieniądze (minimum to obiecane już, ale ciągle niewypłacane 3 mld euro rocznie), ułatwienia wizowe i obietnicę przejęcia od niej bezpośrednio pewnej grupy uchodźców syryjskich w ramach promowanego przez Niemcy tzw. programu przesiedleń. Uczestniczyłyby w nim chętne kraje UE.