W zeszłym tygodniu Turcja rozpoczęła ofensywę "Źródło pokoju" w północno-wschodniej Syrii, wymierzoną w Kurdów z Powszechnych Jednostek Samoobrony (YPG), stanowiących trzon Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które były sojusznikiem USA w walce z Daesh w regionie.
Ankara chce utworzyć głęboką na ponad 30 km "strefę bezpieczeństwa" na pograniczu Turcji i Syrii, do której mieliby wrócić syryjscy uchodźcy przebywający obecnie w Turcji. Ankara uważa YPG i SDF za formacje terrorystyczne i przedłużenie zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
Ofensywa rozpoczęła się 9 października po tym, gdy prezydent USA Donald Trump ogłosił, że żołnierze amerykańscy wycofają się z północnej Syrii. 17 października Turcja zgodziła się na pięciodniowy rozejm. Prezydent Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że jeśli w tym czasie Kurdowie nie opuszczą "strefy bezpieczeństwa", armia turecka wznowi ofensywę i będzie "miażdżyć głowy terrorystów".
W niedzielę AFP poinformowała, że amerykańscy żołnierze opuścili swą największą bazę w Syrii. Korespondent agencji widział osłaniany przez śmigłowce konwój ponad 70 opancerzonych pojazdów wojsk amerykańskich, mijający miasto Tal Tamr. Żołnierze przemieszczali się na wschód.
Czytaj także:
Turecki żołnierz zginął w Syrii