Spór od wielu tygodni rozdziera Francję. Zaczął się od przejażdżki pisarza Frederica Martela i wydawcy Jeana-Luca Barré do Charleville-Mezieres, gdzie spoczywa Arthur Rimbaud. To przemysłowe, brzydkie miasto, którego poeta całe życie nienawidził. Paterne Berrichon, trzeciorzędny artysta, który poślubił jego siostrę, starał się po śmierci poety przekonać świat, że w ostatniej chwili Rimbaud przeszedł na katolicyzm. I kazał wyryć na płycie: „módlcie się za niego”.
„Czy Francja w taki sposób odwdzięcza się swoim największym poetom?” – napisali w petycji do prezydenta obaj intelektualiści, domagając się, aby prochy Rimbauda spoczęły w znacznie godniejszym miejscu: paryskim Panteonie, dawnym kościele, który od rewolucji francuskiej pełni rolę świeckiego miejsca spoczynku najwybitniejszych synów i córek Republiki.