Ponad 80 proc. Polaków uważa, że korupcja jest w Polsce powszechna. Jednak polski rząd nie wie nawet, jak kompleksowo z nią walczyć. A powinien, bo z opublikowanego wczoraj raportu Komisji Europejskiej wynika, że problem jest u nas rozpowszechniony. Bruksela wytyka rządowi brak strategii w walce z tym zjawiskiem. Ostatni krajowy program walki z korupcją zakończył się w 2009 r., nowy ma być wdrożony w tym roku.
– Od 2009 r. było już kilka wersji rządowej strategii przeciwdziałania korupcji, ale żadna nie została przyjęta przez rząd. Z kolei tarcza antykorupcyjna jest utajniona. Kiedy pytaliśmy, jakie są jej wyniki, otrzymywaliśmy odpowiedź, że są one tajne albo są niemierzalne – mówi „Rz" Grażyna Kopińska, ekspert ds. korupcji z Fundacji Batorego.
Z raportu KE wynika, że na korupcję narzekają w Polsce przedsiębiorcy, którzy uważają, że łapówka czy znajomości to świetny sposób na uzyskanie dostępu do usług publicznych. Wiele nieprawidłowości ma miejsce przy przetargach publicznych, zresztą nie tylko w Polsce. KE zwraca uwagę, że rocznie ich wartość w całej UE stanowi aż 20 proc. PKB. Należy więc wzmocnić kontrole i walczyć z ustawionymi przetargami.
Obywatele też narzekają na korupcję, ale wskaźnik tych, którzy wskazują na konieczność dawania łapówek za załatwienie sprawy w administracji publicznej, jest u nas niższy od średniej unijnej. Za to Polacy skarżą się na służbę zdrowia. Wskaźnik 8 proc. tych, którzy twierdzą, że oczekiwano od nich zapłaty za usługi zdrowotne, nie jest wysoki, ale daje nam miejsce w niechlubnej pierwszej piątce w UE.
Raport KE to nie ranking. Bruksela porównuje kraje UE według odczuć ich mieszkańców, a nie twardych wskaźników korupcji, o które trudno.