Rosyjski wieszcz Aleksander Puszkin w pierwszej połowie XIX wieku napisał tzw. małą tragedię „Uczta podczas dżumy” (była adaptacją dramatu szkockiego poety Johna Wilsona). Nawiązywała do panującej wówczas w Rosji (i całej Europie) epidemii cholery, która nie zakłóciła obyczajów ówczesnej szlachty – alkohol, pieśni, radosne zabawy. Rosja dzisiaj przeżywa swoją największą „dżumę” od czasów II wojny światowej. Setki tysięcy poległych i rannych – to bilans niemal trzech lat agresji Putina nad Dnieprem. Mimo to wielu Rosjan jak gdyby nigdy nic szykuje się do największej imprezy w roku.
Wojna wywindowała ceny. Ile kosztuje impreza noworoczna w Moskwie?
W Moskwie, Petersburgu i innych większych rosyjskich miastach niełatwo już znaleźć restaurację, hotel czy salę bankietową, w których można byłoby zorganizować imprezę sylwestrową. Wiele rosyjskich firm zaczęło się przygotowywać do wielkiej zabawy jeszcze latem. Rosyjski dziennik „Kommiersant” podawał ostatnio, że liczba noworocznych imprez zorganizowanych przez tamtejsze firmy dla pracowników w tym roku pobije przedpandemiczne rekordy (o 20 proc. więcej niż w 2019 roku).
Czytaj więcej
Dopuszczam, że w kwestii rezygnacji z dążeń do NATO możemy szukać kompromisu, bo nie będziemy mieli wyboru - mówi „Rzeczpospolitej” Wołodymyr Fesenko, czołowy kijowski politolog.
W rosyjskich korporacjach lawinowo rosną też wydatki na tego typu zabawy. Ceny podobnych imprez w tym roku zdrożały w zależności od regionu o 15–30 proc., ale to nie odstrasza niektórych rosyjskich pracodawców, by zorganizować przednoworoczną imprezę w Moskwie, najdroższym rosyjskim mieście. Ci z kolei, którzy udadzą się 31 grudnia do stołecznych klubów czy restauracji na własną rękę, będą musieli się liczyć z kosztem często zaczynającym się od 25 tys. rubli (równowartość około 1000 zł). To ogromne pieniądze dla wielu mieszkańców kraju, w którym średnia pensja w ubiegłym roku wyniosła nieco ponad 70 tys. rubli (równowartość 3 tys. zł).
Rosja. Lekarzom ucinają pensje, nauczycieli pozbawiają premii
Lekarzom w petersburskim 106. szpitalu ucięto wynagrodzenia (niektórym nawet dwukrotnie) i wstrzymano wypłatę wszystkich premii. Lokalne media podają, że przeprowadzone niedawno zebranie personelu szpitala z dyrekcją nie pomogło. Powód? Państwo potrzebuje pieniędzy na prowadzenie „specjalnej operacji wojskowej” (jak oficjalnie nazywany jest najazd na Ukrainę). Część lekarzy odchodzi, inni liczą na poprawę sytuacji po Nowym Roku.