Porażka sądów w sprawie sprawcy wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Ograniczenie wolności i prace społeczne – głównie na to sądy skazywały Łukasza Ż., sprawcę wypadku na Trasie Łazienkowskiej, choć notorycznie łamał prawo.

Publikacja: 02.11.2024 13:44

Po tragicznym wypadku w Warszawie Łukasz Ż. uciekł do Niemiec. Tam został zatrzymany i czeka na ekst

Po tragicznym wypadku w Warszawie Łukasz Ż. uciekł do Niemiec. Tam został zatrzymany i czeka na ekstradycję

Foto: Dariusz Borowicz / Agencja Wyborcza.pl

Wymiar sprawiedliwości poniósł porażkę, próbując zresocjalizować Łukasza Ż. przez pracę – wynika z analizy akt jego spraw karnych, którą przeprowadziła „Rzeczpospolita”. Chociaż jechał po alkoholu, a później notorycznie lekceważył zakazy prowadzenia pojazdów, sądy traktowały go nad wyraz łagodnie. Orzekały kolejne kary ograniczenia wolności w postaci 20–30 godzin prac społecznych, choć szybko się okazało, że mają na niego zerową skuteczność.

Łukasz Ż. prowadzi mitsubishi po alkoholu

26-letni Łukasz Ż. w połowie września rozpędzonym VW Arteonem staranował na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie forda, którym podróżowała rodzina – zginął 37-letni ojciec, matka i dzieci (ośmiolatka i czterolatek) zostały ranne. Po wypadku Ż. uciekł i z kompanami – co ustaliła prokuratura – obmyślił fałszywą wersję, by uniknąć odpowiedzialności. Ukrył się w Niemczech, skąd czeka go ekstradycja.

Czytaj więcej

Konfiskata auta za jazdę z zakazem prowadzenia? Konsekwencje śmierci na Trasie Łazienkowskiej

Jak Ż. się zachowywał, zanim usłyszał o nim cały kraj?

Ma bogatą kartotekę, z przewagą przestępstw drogowych – jazdy po alkoholu i łamania zakazów prowadzenia pojazdów – sądy orzekały je pięciokrotnie. Łącznie „dorobił” się ośmiu wyroków (w tym za posiadanie narkotyków, groźby, oszustwo, zniszczenie mienia). Wydawały je sądy rejonowe w kilku dzielnicach Warszawy – od Żoliborza przez Wolę, Pragę Północ i Śródmieście. Deptały sobie po piętach, bo kiedy rozliczono go za jeden wyczyn, gdzie indziej „wykręcał” kolejny. Żeby określić jego sytuację prawną, zapadały wyroki łączne. Jakie były początki?

We wrześniu 2018 r. wtedy 20-letni Łukasz Ż. zostaje przyłapany na Żoliborzu, jadąc mitsubishi. Pierwszy pomiar wykazuje 0,32 mg/l, drugi już 0,81 mg/l (czyli 1,7 promila) alkoholu w wydychanym powietrzu. – Tak szybki wzrost oznacza, że pił na krótko przed jazdą, mocny trunek, nie piwo – interpretuje nam wynik policjant drogówki.

Czytaj więcej

Rafał Trzaskowski ujawnił nowy pomysł. Chodzi o fotoradary

Ulubiony środek resocjalizacji – prace społeczne

W styczniu 2019 r. za „umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa – jazdę w stanie nietrzeźwości” – Sąd Rejonowy dla Warszawy Żoliborza wymierza mu osiem miesięcy ograniczenia wolności w postaci „nieodpłatnej pracy na cele społeczne” w wymiarze 20 godzin miesięcznie, i zakaz prowadzenia pojazdów na trzy lata.

Prace społeczne – jak pokazały późniejsze wyroki – stały się ulubionym środkiem resocjalizacji Łukasza Ż. Przyszłość pokazała, jak bardzo nieskutecznym. Wyrok ani zakaz nie robią na Ż. wrażenia. W 2019 r. przez dwa kolejne dni października, także na Żoliborzu, jeździ skodą octavią. Ten sam sąd skazuje go na rok ograniczenia wolności, 20 godzin prac, a zakaz prowadzenia pojazdów orzeka na pięć lat – do stycznia 2025 r.

Łukasz Ż. jeździ dalej – jesienią 2020 r. policja znów łapie go w skodzie. I tu jest obstrukcja – Ż. nie stawia się na przesłuchanie, prokurator każe go doprowadzić. Policja idzie na miejsce, w mieszkaniu jest ruch, ale nikt nie otwiera. Funkcjonariusze wzywają strażaków, planują siłowe wejście, i dopiero wtedy Ż. otwiera drzwi (wewnątrz jest też jego matka i kolega). To czas, kiedy Ż. ma firmę świadczącą przeprowadzki (zarabia 2 tys. zł netto).

Czytaj więcej

Kierowca spowodował wypadek. Miał 3,8 promila. Pasażer pomógł mu w ucieczce. Też był pijany

Ma „aktywny zakaz”, więc zamienia się miejscami

Za zlekceważenie dwóch orzeczonych zakazów Sąd Rejonowy dla Warszawy Woli skazuje go (w lipcu 2021) na 11 miesięcy bezwzględnego więzienia (i trzyletni zakaz prowadzenia) – to pierwszy i jedyny surowy wyrok za jazdę bez uprawnień. Łukasz Ż. do aresztu się nie stawia, sąd poleca wszcząć poszukiwania i go doprowadzić. Ostatecznie Ż. odsiaduje wyrok.

Ale zanim jeszcze trafia za kratki, wpada, prowadząc renault. Policjanci piszą w protokole, że jadąc radiowozem, widzieli, kto kieruje autem, po zatrzymaniu go do kontroli, gdy pochodzą do pojazdu, zauważyli, że kierowca przesiada się do tyłu, pasażer na przód. Ż. kręci, że „z nikim się nie przesiadał”, lecz w końcu przyznaje, że ma „aktywny zakaz, więc zamienili się miejscami”. Sąd sięga po utarty schemat: dwa lata ograniczenia wolności, 30 godzin prac, sześć lat zakazu.

W tym czasie interesuje się nim kolejny sąd – po prawej stronie Wisły – bo prowadzi samochody, a nie powinien. Ale i tu wyrok jest łagodny – półtora roku ograniczenia wolności, 30 godzin prac.

Wszystko w sytuacji, gdy Łukasz Ż. nie powinien wsiadać za kierownicę aż do stycznia 2025 r. Później inny z sądów zakazy połączy i orzeknie je na 12 lat – ograniczenie wolności zostawi.

Czytaj więcej

Tragedia na Trasie Łazienkowskiej z mataczeniem w tle. Zmiana zarzutów dla Łukasza Ż.?

Łukasz Ż. nigdy nie odrobił prac społecznych

Przeglądając akta, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przy tak skrajnie lekceważącym podejściu kierowcy i kolejnych iluzorycznych karach tragedia wisiała w powietrzu. – Brak realnej kary wytwarza poczucie bezkarności – mówią policjanci.

Na jakiś czas Łukasz Ż. zniknął z dróg, ale nie za drogowe wyczyny, a za narkotyki. Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia za posiadanie ich „znacznej ilości” skazał go na rok bezwzględnego więzienia. Odsiadkę skończył 29 maja tego roku. Cztery miesiące później doprowadził do tragedii – kierując VW Arteon, nawet nie próbował hamować, co widać z nagrania postronnej osoby.

Przed zabójczym rajdem – jak ustalili śledczy – Łukasz Ż. i jego znajomi pili alkohol w klubie.  – Był tam monitoring, wiemy dokładnie, ile wypili kieliszków – mówił prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Czytaj więcej

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Z jaką prędkością jechał Arteon Łukasza Ż.?

Ż. odsiedział łącznie 26 miesięcy (11 za złamanie zakazu, trzy za oszustwo i rok za narkotyki). Prac społecznych nie odrobił – jak nam podaje sąd – postępowanie wykonawcze w sprawie wykonania kary ograniczenia wolności zawieszono „z uwagi na odbywanie przez skazanego kary pozbawienia wolności orzeczonej w innej sprawie”, a następnie kara ograniczenia wolności została objęta wyrokiem łącznym.

Wymiar sprawiedliwości poniósł porażkę, próbując zresocjalizować Łukasza Ż. przez pracę – wynika z analizy akt jego spraw karnych, którą przeprowadziła „Rzeczpospolita”. Chociaż jechał po alkoholu, a później notorycznie lekceważył zakazy prowadzenia pojazdów, sądy traktowały go nad wyraz łagodnie. Orzekały kolejne kary ograniczenia wolności w postaci 20–30 godzin prac społecznych, choć szybko się okazało, że mają na niego zerową skuteczność.

Łukasz Ż. prowadzi mitsubishi po alkoholu

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Co 16. dziecko, które rodzi się w Polsce, jest cudzoziemcem. Chodzi o komfort życia?
Społeczeństwo
Niemcy: Polka i jej syn z zarzutami za przemyt migrantów
Społeczeństwo
Młody kierowca upilnuje 17-latka na drodze? Wątpliwe, sam lubi przycisnąć gaz
Społeczeństwo
Czy oprawcy z KL Dachau wciąż żyją? IPN zakończył śledztwo
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Społeczeństwo
Załamanie pogody: W tych miejscach dziś i jutro spadnie śnieg. IMGW ostrzega