Gwiazdy na pustyni

Miasto na skraju Sahary było przed wiekami ważnym przystankiem na trasie wielbłądzich karawan. Dziś to marokańskie Hollywood zwane Mollywoodem.

Publikacja: 13.12.2012 23:17

Za imponująca fasadą kryją się stalowe rusztowania

Za imponująca fasadą kryją się stalowe rusztowania

Foto: Rzeczpospolita, Michał Cessanis ces Michał Cessanis

„Gladiator", „Mumia", „Asterix i Obelix", „Misja Kleopatra", „Kundun", „Siedem lat w Tybecie" – Khalid Mrani niemal jednym tchem wymienia filmowe hity. Tak, oglądał je. Ale nie to jest dla niego najważniejsze. – Grałem w każdym z nich – chwali się, popijając słodką miętową herbatę. Siedzimy w jednej z wielu knajpek w centrum Ouarzazate. Aktorami amatorami są też dwaj bracia Khalida. Do „Gladiatora" załapał się jako statysta także jego ojciec. Kogo grają? – Tłum. W szkole filmowej braliśmy lekcje, jak grać – uśmiecha się Khalid. Szkołę otwarto w Ouarzazate właśnie po to, by mieszkańcy mogli nabierać aktorskich szlifów. Z roku na rok jest coraz więcej chętnych do nauki.

Z filmowego przemysłu żyją tu wszyscy. Mieszkańcy nie tylko statystują, ale też produkują rekwizyty, dekoracje, szyją stroje. Wynajmują domy na obrzeżach miasta, w których zatrzymują się aktorzy, i otwierają coraz więcej hoteli i pensjonatów dla turystów.

Ouarzazate to spokojne, niewielkie miasto położone cztery godziny jazdy od Marrakeszu. W trzech działających tu studiach filmowych powstaje rocznie sześć, siedem pełnometrażowych produkcji. Jeszcze więcej kręconych jest seriali. Poświęcone są głównie początkom chrześcijaństwa. Dlaczego filmowcy przyjeżdżają właśnie do Maroka? – Rząd stworzył dla producentów wiele ulg włącznie z możliwością wwożenia na teren kraju broni używanej w filmach – wyjaśnia mi Amine Tazi, menedżer włosko-amerykańsko-marokańskiego studia CLA.

Już wcześniej, zanim w mieście nazywanym Bramą Pustyni (leży na styku Sahary i gór Atlas), przez które wiódł legendarny szlak handlowy do położonego na terenie dzisiejszego Mali Timbuktu, zaczął się wielki filmowy boom, nakręcono tu kilka znanych filmów. Powstały tu m.in. „Lawrence z Arabii" (1962) zaliczany do filmów wszech czasów, „Jezus z Nazaretu" i „Gwiezdne wojny" (1977). Z Ouarzazate związany jest też James Bond. To właśnie w Maroku powstawały sceny do 15. filmu o agencie Jej Królewskiej Mości – „W obliczu śmierci" z Timothym Daltonem w roli 007.

– Ale całe miasto zagrało dopiero w filmie „Pod osłoną nieba" (1990), ekranizacji powieści Paula Bowlesa. Ouarzazate nie musiało udawać innego miejsca, bo akcja działa się w Maroku – opowiada Ali Marhoum, lokalny przewodnik oprowadzający mnie po Ouarzazate.

Kazba, która gra kościoły

W drodze do studiów filmowych zatrzymujemy się najpierw w XVIII-wiecznej Kazbie Taourirt, dawnej siedzibie berberyjskiego wodza, paszy Marrakeszu Thami el Glawiego, w której mieszkał z bardzo liczną rodziną oraz służbą. Zachowały się tu stropy z cedrowego drewna, a na czerwono-różowych murach geometryczne desenie. W niektórych oknach wciąż wiszą muszaraby, zza których mieszkańcy kazby mogli niezauważeni obserwować, co dzieje się na zewnątrz. – Kazba grała w wielu filmach siedziby różnych wodzów, kościoły. I niektóre wnętrza w filmie „Siedem lat w Tybecie" z Bradem Pittem – wyjaśnia Ali Marhoum.

Naprzeciwko Taourirtu znajduje się Muzeum Kina. Otwarto je oficjalnie w lipcu 2007 roku. Jednak już w 1981 roku urzędowali tu włoscy filmowcy. Zanim powstały oddalone o 5 km od Ouarzazate studia, na terenie dzisiejszego muzeum kręcono filmy i seriale o tematyce biblijnej (w latach 1993–2001 np. serial „Biblia"). Na niewielkim dwuhektarowym terenie do dzisiaj zachowało się wiele dekoracji – starożytne świątynie, więzienia, sale tronowe...

W wycieczce po muzealnych salach towarzyszą mi filmowe gwiazdy. Patrzą na mnie z afiszy i ze zdjęć z autografami Catherine Deneuve, Nicolas Cage, Angelina Jolie. W jednym z pomieszczeń zgromadzono filmowy sprzęt – kamery, stoły monterskie, taśmy filmowe. Jest też garderoba i magazyn kostiumów.

Ale największą atrakcją są filmowe studia. Prowadzi do nich wyasfaltowana droga wieczorami podświetlana lampami w kształcie pastorałów. Atlas Film Studios, CLA Studios i Kanzaman Studio zajmują łącznie ponad 700 hektarów pustynnego terenu. Najstarszy jest Atlas założony w 1983 roku przez marokańskiego biznesmena i miłośnika kina Mohameda Belghmi, który majątku dorobił się, otwierając pierwszą prywatną sieć hotelową w kraju. „Ostatnie kuszenie Chrystusa", „Królestwo Niebieskie", „Kundun", „Klejnot Nilu", „Babel", „Mumia" czy „Gladiator", to zaledwie kilka z wielu produkcji, jakie tu powstały.

Pierwszy rekwizyt, jaki napotykam, wchodząc do Atlasu, to odrzutowiec z „Klejnotu Nilu", dalej jest tybetański klasztor z filmu „Kundun", replika Zakazanego Miasta wykorzystywana w wielu produkcjach oraz egipski grobowiec z „Asteriksa i Obeliksa: Misji Kleopatra". Są też ulice z czasów Imperium Rzymskiego, które były dekoracją dla serialu „Ben Hur" (2009). Nie są jednak w najlepszym stanie. Wiele z nich wymaga renowacji. – Ale dla nas to nie problem – zapewnia Ali Marhoum. – Właśnie skończyła u nas produkcję ekipa z Niemiec. Naprawianie dla nich dekoracji trwało dwa dni. Przecież w Maroku jest tak gorąco, że farba wysycha natychmiast.

Z Atlas Studios jadę 30 km poza Ouarzazate. Chcę zobaczyć jeszcze jedno ważne miejsce związane z filmem. Na trasie do Marrakeszu na skarpie otoczonej palmowym gajem położona jest osada Ajt Bin Haddu. W 1987 roku została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dokładna data jej powstania nie jest znana. Wiadomo, że musiała już istnieć w XVI wieku i stanowiła ważny punkt wymiany handlowej. Dziś ksar Ajt Bin Haddu w większości stoi pusty, chociaż wciąż niektóre kazby są zamieszkane. Filmowcy wykorzystują osadę jako plener. Nakręcono tu sceny do co najmniej kilkunastu znanych produkcji.

Pod osłoną rządu i nieba

Dlaczego filmowcy postawili na Maroko? – Bo tu zawsze jest świetna pogoda, niebieskie niebo, słońce, gotowe plenery do zdjęć. A także niskie koszty produkcji – mówi Amine Taziz z CLA Studios, w którym filmy kręcone są od 2005 roku (między innymi „Książę Persji: Piaski Czasu", „Narodzenie", serial „Gra o tron").

Filmowcom pomaga marokański rząd. Niemal od ręki otrzymują zezwolenie na filmowanie w plenerze. Za kręcenie zdjęć w muzeach czy zabytkach płacą symboliczne kwoty, zwolnieni są z VAT, mogą też liczyć na zniżki w marokańskich liniach lotniczych. Co więcej, mają prawo na czas określony wwozić do Maroka materiały pirotechniczne, które będą użyte w filmach.

– Nie ma też problemu ze ściągnięciem do Ouarzazate znanych aktorów, bo nikt nie zakłóca im tutaj spokoju, mieszkańcy podchodzą do nich z życzliwością, nie ma wielu dziennikarzy ani paparazzi śledzących każdy ich krok – dodaje Amine Taziz.

Dla gwiazd – w Ouarzazate gościli m.in. Omar Sharif, Michael Douglas, Orlando Bloom, Hally Berry, Leonardo Di Caprio i Russell Crowe – na czas produkcji wynajmowane są domy na obrzeżach Ouarzazate.

Ale aktorów można też spotkać w pięciogwiazdkowym hotelu Berbere Palace położonym w centrum miasta. W jego hallu i rozległym ogrodzie poustawiane są fragmenty filmowych dekoracji. A goście mieszkają w luksusowych kilkupokojowych apartamentach.

– Bezpieczeństwa aktorów pilnują oczywiście ochroniarze – słyszę w recepcji hotelu. – Do Ouarzazate przylatują prywatnymi odrzutowcami, bo mamy tu międzynarodowe lotnisko.

Po całym dniu w filmowym świecie jadę popatrzeć na prawdziwe gwiazdy. Dżipem docieram do oddalonej o 15 km od Ouarzazate oazy Tiguirt w dolinie Fint. W obozowisku panuje już mrok. Kładę się na jednym z dywanów i patrzę w niebo. Tylu gwiazd nigdy w życiu nie widziałem.

„Gladiator", „Mumia", „Asterix i Obelix", „Misja Kleopatra", „Kundun", „Siedem lat w Tybecie" – Khalid Mrani niemal jednym tchem wymienia filmowe hity. Tak, oglądał je. Ale nie to jest dla niego najważniejsze. – Grałem w każdym z nich – chwali się, popijając słodką miętową herbatę. Siedzimy w jednej z wielu knajpek w centrum Ouarzazate. Aktorami amatorami są też dwaj bracia Khalida. Do „Gladiatora" załapał się jako statysta także jego ojciec. Kogo grają? – Tłum. W szkole filmowej braliśmy lekcje, jak grać – uśmiecha się Khalid. Szkołę otwarto w Ouarzazate właśnie po to, by mieszkańcy mogli nabierać aktorskich szlifów. Z roku na rok jest coraz więcej chętnych do nauki.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Społeczeństwo
Hiszpania pokonana w pięć sekund. Winę za blackout ponoszą politycy?
Społeczeństwo
Po dwóch latach w Sojuszu Finowie tracą zaufanie do NATO. Efekt Donalda Trumpa?
Społeczeństwo
Nowa Zelandia będzie uznawać tylko płeć biologiczną? Jest projekt ustawy
Społeczeństwo
Haiti chce od Francji zwrotu „okupu” sprzed ponad 200 lat. Chodzi o miliardy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Przełom w walce z cukrzycą? Firma farmaceutyczna ogłosiła wyniki badań klinicznych