Nie wiem, dlaczego Instytut Pamięci Narodowej miałby się nie zajmować przeszłością Aleksandra Kwaśniewskiego i wątpliwościami, które jej dotyczą. Jego przypadek jest nietypowy. I tym bardziej zasługuje na dokładne opisanie.
Z jednej strony mamy bowiem potwierdzony, między innymi w wyroku sądu lustracyjnego, fakt rejestracji Aleksandra Kwaśniewskiego jako TW „Alek”.
Z drugiej – są poważne braki w archiwach i nie ma możliwości ostatecznego potwierdzenia takiej współpracy, tego, jak ona przebiegała.
Główne wątpliwości dotyczą tego, czy na takiej podstawie możemy mówić, że Aleksander Kwaśniewski był współpracownikiem SB. Sąd lustracyjny, kierując się zasadą domniemania niewinności, musiał oczywiście orzec, że Kwaśniewski nie był kłamcą lustracyjnym. Praca naukowa, a taką jest publikacja IPN, rządzi się jednak innymi prawami i pozwala formułować różne tezy i hipotezy. Tym bardziej że od 2000 roku, kiedy zapadł wyrok sądu, pojawiły się nowe informacje. Może nie potwierdzają one ostatecznie współpracy Kwaśniewskiego ze Służbą Bezpieczeństwa, ale pokazują, że sam fakt rejestracji miał miejsce. Dlatego historycy powinni móc dalej badać tę sprawę, a przede wszystkim o niej dyskutować. Na pewno nie mogą ulegać presji ze strony polityków, którzy chcieliby zamknąć usta IPN, żeby nie zajmował się takimi tematami.
[i]js[/i][/ramka]
[ramka][srodtytul]prof. Andrzej Friszke, historyk z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk[/srodtytul]
Uważam, że w sprawach lustracyjnych albo się ma dowody na to, że ktoś współpracował ze służbami PRL, albo się ich nie posiada. W przypadku pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego mamy ewidentnie do czynienia z tą drugą sytuacją. Dlatego jeśli ktoś dziś mówi, że Kwaśniewski był agentem czy współpracownikiem SB, popełnia nadużycie. Do tej pory nie przedstawiono żadnych dowodów, że taka współpraca miała miejsce. Z tego, co się orientuję, żadnych takich dowodów nie ma również w najnowszej publikacji IPN na temat byłego prezydenta. Są tylko rozmaite interpretacje. A to jest zdecydowanie zbyt mało, by mówić o faktach. Sama rejestracja w dzienniku rejestracyjnym, a w przypadku Kwaśniewskiego głównie o tym się mówi, nie jest żadnym dowodem współpracy. Może to być najwyżej przesłanką do dalszego badania przez historyków materiałów dotyczących byłego prezydenta, ale nie uprawnia do żadnych kategorycznych stwierdzeń. Moim zdaniem, żeby można było o kimś powiedzieć, że był tajnym współpracownikiem służb PRL, musi istnieć chociaż jedno doniesienie złożone przez taką osobę. Jeśli w archiwach IPN nie ma ani jednego donosu, to absolutnie nie możemy mówić o fakcie współpracy.
A w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego nie ma ani jego teczki personalnej, ani zobowiązania do współpracy, ani żadnego donosu.
[i]js[/i][/ramka]