Wątpliwy nabór do SN grozi „dyktaturą ciemniaków"
Znów niejawnie
Wtorkowe posiedzenie rozpoczęło się z niewielkim opóźnieniem. Na członków KRS przed gmachem czekali demonstrujący, którzy zastawili wejście. Gdy można było już rozpocząć, na pierwszy ogień poszły kandydatury do najmniej kontrowersyjnej Izby Cywilnej SN. Rada wyłoniła we wtorek, w dwóch turach głosowania, siedmioro kandydatów na wszystkie wakujące w niej stanowiska sędziowskie. Następnie KRS rozpatrywała kandydatury do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Do Izby Cywilnej w dwóch turach rekomendację KRS uzyskali: Jacek Grela, Beata Janiszewska, Marcin Krajewski, Małgorzata Manowska, Joanna Misztal-Konecka, Tomasz Szanciło oraz Kamil Zaradkiewicz.
Ten ostatni na listę dostał się dopiero w drugiej turze. Zanim doszło do jego wyboru, rozgorzał spór między ministrem Zbigniewem Ziobrą a posłanką Krystyną Pawłowicz. Chodziło o rekomendację zespołu oceniającego kandydatury do Izby Cywilnej dla dr. hab. Zaradkiewicza.
Profesor Pawłowicz wyciągnęła kandydatowi, że jako konstytucjonalista w dyskusjach akademickich popierał możliwość uznawania za małżeństwa związków osób tej samej płci. Jak twierdzi Pawłowicz, to absolutnie niedopuszczalne wypowiedzi w ustach potencjalnego sędziego SN. Ziobro bronił Zaradkiewicza, twierdząc, że ten zmienił swoje poglądy, co zresztą potwierdził ministrowi na piśmie. Poseł Pawłowicz była nieprzejednana: pan Zaradkiewicz wszystko na użytek konkursu powie, napisze i przyrzeknie – skwitowała. Ostatecznie w drugim głosowaniu kandydat zdobył 12 głosów. Starczyłoby mu 11.
Nowa izba, nowy skład
Do wyłonienia pełnego składu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych potrzeba było aż trzech głosowań (niejawnych) całej Rady. W tym ostatnim 14 głosów (wystarczyło 11) zdobyła dr Ewa Stefańska z UW.