Sędzia Ryszard Sadlik w swojej wypowiedzi („Czy sędzia może być jak trefniś?"), w której odniósł się krytycznie do sędziów ujawniających publicznie swoje preferencje polityczne, zawarł bardzo trafne spostrzeżenia.
Autor ma rację, przypominając odnośny zapis zbioru zasad etyki sędziów i asesorów sądowych. Ten stanowi, że sędzia powinien unikać zachowań, które mogłyby przynieść ujmę godności lub osłabić zaufanie do jego bezstronności. Sędzia Sadlik ma rację, że występowanie na festynach czy happeningach lub paradowanie w przebraniach podczas manifestacji politycznych (zapewne miał tu na myśli koszulki z napisem „Konstytucja") może kolidować z przytoczoną wyżej zasadą. Piętnuje też wikłanie się sędziów w dyskurs polityczny, na czym cierpi autorytet państwa, publiczne mniemanie o sądach i samych sędziach. Spełniając oczekiwania mediów, sędzia zatraca przymiot niezbędnego umiarkowania oraz uchybia zasadzie bezstronności. Autor deklasuje ich okropnym określeniem „trefnisie". Wypowiedź można zatem traktować jako hołd zasadzie, że sędzia jest wyłącznie ustami ustawy (czyli litery prawa) i przemawia do społeczeństwa jedynie słowem zawartym w uzasadnieniu swoich werdyktów.